piątek, 19 czerwca 2015

Witam i Zapraszam!

Wpadłam tu ostatni raz, żeby Was poinformować o kilku sprawach!


1.Liczba wyświetleń!-nie sądziłam, że tylu Was mnie odwiedzi (stan na 19.06.2015 6468(!) )



2.Następna historia- zadecydowałam, że kolejną opowieścią, którą rozpocznę będzie o Stefanie Krafcie Przyjaciel Od Zawsze. Prolog oraz pierwszy rozdział mam gotowy, także jest to kwestia może nawet kilku dni kiedy wystartuję.  I jednocześnie będę dodawać rozdziały o tutaj.
W roli głównej występują Gregor Schlierenzauer oraz Michael Hayboeck.



3.Najchętniej czytany rozdział- najchętniej czytanym rozdziałem, bo 497 razy Prolog


Chciałabym jeszcze raz Wam serdecznie podziękować, że byliście tu ze mną i czytaliście moje wypociny.

Pozdrawiam

GosiaczeK


  

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Epilog, czyli Klimek w kierpcach oraz łzy szczęścia i jeszcze więcej.

*cztery miesiące później*

*Gosia* 
Jedziemy z Miśką i Gretą odebrać suknię ślubną Miśki. I jeszcze kupić sukienki dla mnie i dla Grety. Już za tydzień te moje małe dzieciaczki mają ślub. Znaczy Dominika i Klimek to tak na prawdę nie moje dzieci, ale tak tylko mówię, bo mogę. Ale najważniejsze pytanie to gdzie te dwie debilki się podziały. Były tu jeszcze dwadzieścia minut temu. Mam nadzieję, że o mnie nie zapomniały...

*Miśka*
-Coś mi tutaj nie pasuje Greta.
-Mi też nie. Nie słuchać marudzenia.
-Gośka!- krzyknęłyśmy jednocześnie.
-Mamo zawracaj! Zapomniałyśmy o Gośce!

*Gosia*
-Nigdy wam tego nie wybaczę. Jak mogłyście o mnie zapomnieć?!
-Tak jakoś wyszło.
-Ja ci dam. Tak jakoś wyszło! Jak można zapomnieć o człowieku! Jeszcze zrozumiem jakby to był Klimek czy jakiś facet. Ale o mnie?! Jak mogłaś o mnie zapomnieć?!
-Możesz nie marudzić?- Greta chce mnie uciszyć? To przegięła. Jak  jej pocisnę moją ripostą to jej gacie opadną!
-Nie!-

*dwie godziny później*
 -Gośka zdecyduj się na coś w końcu!
-Nie!
-Greta już wybrała swoją! Tylko ty jak zawsze nie umiesz nic wybrać!
-To idźcie do domu. Ja sobie poradzę sama!
-Ale jesteś pewna?
-Tak. Żegnajcie!
-No dobra! Sama chciałaś. Ale potem nie marudź, że wyglądasz jak idiotka i debilka.
-Pa!

*tydzień później*
*Miśka*
-I gdzie jest ta głupia małpa Małgorzata?!
-Nie wiem. Pewnie jest u siebie i marudzi, że głupio wygląda głupio i twierdzi,że nie przyjdzie. Typowa Gośka.
-Ja ją zabiję jak nie przyjdzie!
-Spokojnie. Nie denerwuj się. Na pewno przyjdzie. Wie, że to jest bardzo ważny dla ciebie dzień i przyjdzie. Nawet jak będzie uważała, że wygląda jak krzyżówka krokodyla, goryla i kaczki.
-Mam nadzieję.
-Spokojnie ślicznie wyglądasz.
-Wiem. Ty też ślicznie. Ale gdzie jest ta debilka?!
-Nie wiem. Ona jest nienormalna. Ale zaraz powinna być. A jak nie to zrobimy jej wjazd na ten jej domek i wyciągniemy siłą.
-Kogo macie zamiar wyciągnąć siłą?
-Jezu! Gośka! W końcu jesteś! -rzuciłyśmy się na nią, aż się przewróciła. 
-Ej! Fryzurę mi popsujecie i przy okazji sobie. Wstawajcie ze mnie, bo się wścieknę!
-Już! Już! Gośka ja myślałam, że ty nie przyjdziesz.
-Miśka czy ty oszalałaś?! Miałabym nie przyjść na twój ślub? Jaja sobie ze mnie robisz?!
-Ale ja na prawdę myślałam, że ty nie przyjdziesz.
-Przecież jakbym nie przyszła to byś mnie za włosy wywlokła i to jakbym była nawet w samym ręczniku! A potem byś mnie zabiła.
-No tak byś zginęła. Z tym się zgodzę. Małgocha?
-Nie znoszę jak tak do mnie mówisz.
-Wiem. Ale chciałabym ci powiedzieć, że masz śliczną sukienkę. I cała ślicznie wyglądasz.
-A dziękuję, dziękuję. A teraz się zbieraj, bo twoje autko podjechało.
-Jakie?!
-Zobacz sama.
-Czy ten człowiek oszalał?
-Czemu miał oszaleć?
-No zobacz co to za samochód podjechał.
-Miał załatwić? Załatwił. Czego się czepiasz?
-Ale no...
-No co?
-Nic.  Już nic.
-Kochanie jesteś gotowa?- a ten to kiedy tutaj wszedł?  Jasne, że nie jestem gotowa! Chcę do domu! Nigdzie nie jadę. Wypieprzaj mi z tego mojego domu. Niech twoje nogi w tych kierpcach nigdy nie przekroczą progu tego domu! Wynoś się stąd.
-Tak.- nie ma to jak asertywność ze swoją własną głową.

*w trakcie ceremoni*

*Gosia*
-Patrz kto się spóźnił!-powiedziałam szeptem do Grety.
-Kto to jest?
-Nie wiesz kto to jest? A ty mu powiedziałaś, że ty żyjesz prawda?- błagam niech ona powie, że mu powiedziała.
-Tak jakby mi się zapomniała. - ja się chyba przesłyszałam?!
-Jak mogłaś zapomnieć powiedzieć facetowi, którego kochasz, powiedzieć, że żyjesz. Przecież jak on się cię zobaczy to dostanie zawału.
-Dziewczyny. Ciszej trochę. Ja tu ślub mam. -
-Już. Już. Przepraszamy.- i na tym zakończyła się nasza rozmowa, bo trzeba było wstać, bo miała rozpocząć się ceremonia. I tak oczywiście, że będę płakać. I tak oczywiście nie mam tuszu wodoodpornego.  Będę pływać. Miśka postanowiła mieć dwie druhny na wszelki wypadek. Jakby któraś miała zemdleć. Uważała, że to ja stracę przytomność. Cała Dominika. Chyba kręci mi się w głowie. A może miała rację, żeby wziąć dwie druhny...

*Miśka*
Wiedziałam. Wiedziałam, że ta wariatka straci przytomność. Wiedziałam. Ja ją kiedyś uduszę. Ale nie teraz, bo mam teraz weselę. Znaczy się ja i Klimek mamy.
-Małgorzato nasza droga co masz na swoje usprawiedliwienie. Dlaczego zemdlałaś nam?
-Bo nic nie jadłam.
-Że co?! Nie jadłaś nic przez...O której wstałaś?
-Po ósmej.
-Nie jadłaś nic od ósmej do szesnastej?! Przecież to jest dziewięć godzin! Czy ty kobieto oszalałaś?! Jesz tu i teraz przy mnie. Ani ja się nie ruszam, ani ty do póki nie zjesz wystarczającej ilości jedzenia. Wystarczającej moim zdaniem, a nie twoim.
-Niech ci będzie.

*Greta*
-Andreas możemy pogadać?
-Jeśli musimy.
-Jesteś na mnie zły?
-Nie. Nie jestem zły. Jest mi przykro. Strasznie mi przykro. Sądziłem, że ty na prawdę mnie kochasz. Ale skoro nawet mi nie powiadomiłaś, że żyjesz to ja...nie wiem co mam o tym myśleć. I dziewczyny też mi nie powiedziały.
-Dziewczyny były przekonane, że ty wiesz.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?
-Ja...ja...ja się bałam. I dowiedziałam się, że..
-Czego się bałaś? Czego się dowiedziałam.
-Dowiedziałam się od mojego taty, że ty masz nową dziewczynę i jest z tobą w ciąży i planujecie ślub. I bałam się usłyszeć to od ciebie.Lub co gorsza będziesz to ukrywał przede mną. Dlatego ci o tym nie powiedziałam. -po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
-Twój tata ci tak powiedział?!
-Tak. Ja...ja przepraszam Andi. Ja...ja...ja...-i tak o to w tym momencie pan Wellinger zatrzymał moje jąkanie pocałunkiem.
-E kochasie! - ciekawe kto był na tyle bezczelny, żeby przerywać tą romantyczną scenę...
-Czego niejadku?
-Bardzo zabawne. Będzie rzucanie kwiatełkami! Szybko! Szybko!- zaczęła skakać jak wariatka, którą jest. Zaczęłam się śmiać.-No chodź! Szybko!- i nim się obejrzałam Wellinger zaciągnął mnie do sali.
Muzyka gra, aż tu nagle ucichła i Miśka rzuciła kwiatami. I kto złapał? Ciotka Miśki. Kobieta o sporych gabarytach koło sześćdziesiątki. Ona stała między mną, a Gośką. Wbiła się między nas dwie i nawet nie zapytała czy może. I w sumie to dobrze. Ale teraz czas na to, aby Klimek rzucił...krawatem?! Skąd on wziął krawat?! No nie ważne. Ważniejsze kto złapał. A tym osobnikiem, który złapał był niejaki Andreas Wellinger. I tak o to cała sala płakała ze śmiechu. No oczywiście z wyjątkiem przerażonego Wellingera i starej ciotki cieszącej się, że przypadł jej młody chłopak.


                                          **********************
I tak o to kończymy ten epilog.

Z ciężkim sercem pisałam ten epilog. 
Ale kiedyś trzeba skończyć. 

Dziękuję bardzo za ponad 6000 (!) wyświetleń i za to, że czytaliście te moje wypociny. 

Serdecznie dziękuję:

*Mojej walniętej debilce Miśce, która mnie poganiała i opieprzała, że się lenie.

*Anette15 która przybywała do mnie zawsze z poślizgiem.

*Marzycielllce, która nie była zbyt długo tutaj, ale sprawiała u mnie uśmiech zdjęciem uśmiechniętego Wellingera (tak wiem trochę masło maślane)

*Kolorowej Bieli, która  czasem zapominała powiadomić mnie o nowym rozdziale.

Chciałabym podziękować również tym, którzy czytali, lecz nie komentowali oraz tym, którzy tu przybędą po zakończeniu tego bloga.


Zapraszam Was na nowe blogi, które wystartują miej więcej w podobnym czasie i najprawdopodobniej w wakacje. 

The Heart Wants What It Wants 

Przyjaciel Od Zawsze 



wtorek, 26 maja 2015

13. Strach przed przyszłością, czyli żartów Freitaga ciąg dalszy.

*Andi*
Jak ona mogła mnie tak zostawić? Czemu ja ją zostawiłem samą pod tym sklepem?
-Młody, nie obwiniaj się. To nie twoja wina. -powiedział Severin obejmując mnie ramieniem.
-A jak nie to?- odepchnąłem go.
-To zawołam Richarda i zacznie opowiadać te swoje głupie kawały.
-To go wołaj. Mnie już wszystko mi już wszystko jedno.
-Z tobą serio jest źle.

*Miśka*
Dzwoniła do mnie Gośka po pierwszej w nocy! Ona jest normalna?! Oczywiście, że nie przecież to ona. Ale odebrałam dla świętego spokoju i to co mi powiedziała wbiło mnie w podłogę. I to bardzo mocno! Nie sądziłam, że to może się stać. Ale jednak się stało. Ale jak? Dlaczego? Na te pytanie tylko jedna osoba zna odpowiedź...

*Maciek* Jezu, kto to do mnie dzwoni? Odebrałem nawet nie patrząc kto to.
-Halo?
-Siemanko, tutaj Gosia. Gdzie jesteś?
-Pewnie cię zaskoczę, ale jestem w domu. W łóżku.
-Przepraszam, że cię obudziłam, ale to mega ważna sprawa.
-Domyślam się.
-Masz przyjechać do Miśki.
-Ale...
-Masz być u Miśki za 10 minut.
-Dobra. Dobra. Zaraz będę.
-Pa. Czekamy.

***
-I co zrobiłaś to?
-Tak. Zabiłam ją.
-W końcu?! Wiesz ile ja na to czekałem?
-A dlaczego miałam to zrobić?
-Nie twój interes i się tym nie interesuj, bo źle się to dla ciebie skończy.
-Tak jest panie  Schulz.

*Gosia*
Nie wierzę w to co się stało. Ta Greta to jest bezmyślną świnią! Jak ona tak mogła? Jak tak można? Niech ja ją dorwę tylko...
-O czym Małgorzato tak namiętnie myślisz.-Biegun sprowadził mnie na ziemię. Ale chwila! Co on tutaj robi?!
-Na pewno nie o tobie Biegun. A co ty tutaj tak właściwie robisz, bo nie przypominam sobie, żeby cię tutaj zapraszała.
-Ty mówisz serio?
-Tak. Nie mam bladego pojęcia co ty tutaj robisz.
-Jest u ciebie od dwunastej. Dzisiaj. Oglądaliśmy filmy. Pamiętasz?
-A faktycznie Krzysiu. Przepraszam. Zapomniałam.
-Aha. Fajnie. Nie ma to jak zapomnieć o mnie?
-Nie wiem. Ale teraz do rzeczy. Zebraliśmy się w tu, aby...

 *kilka godzin później*

*Gdzieś gdzie jest kadra Niemieckich skoczków*
 -Richi ja błagam weź ty stąd wyjdź i nie wracaj. Nie widzisz, że to tylko mu szkodzi?
-A może on uważa inaczej panie Severinie "Nie odzywaj się do mnie, bo jestem najlepszy"Freund?
-Młody jak uważasz?
-Masz rację.
-Ha! Słyszałeś Freund? Cześć!
-Ale ja Richard ma rację to mi pomaga.
-I co kto jest lepszy?
-Bądź cicho!

*Gosia*
-Nie wiem co to za idiota  wymyślił, żeby jechać do Berlina? Samochodem! Wszystko mnie boli! 
-To ty wymyśliłaś geniuszu.
-Jak to ja? Maciej ty mi tu nie kłam! A faktycznie. To ja. Zapominam dziś o wszystkim.
-I o mnie też.
-Cicho siedź tam Biegun! Nie pozwoliłam ci dojść do głosu!
-Zapominasz o mnie. Nie pozwalasz mi się odzywać. Czy ja mogę coś przy tobie robić?
-Oddychać.
-Dziękuję królowo!
-Nie ma za co. Dobranoc wszystkim. Idę spać. Adios!

*2 godziny później*
-Niech mi ktoś do jasnej anielki wyjaśni co tutaj jest grane.
-Miśka, nikt tego nie wie.
-Nawet ty?
-Tak. Nawet ja.
-Ale jak to możliwe, że ty jeszcze żyjesz?
-Nie wiem Misia. Nie wiem...

                              
                                    *******************************************
Greta jednak żyje!
Zmartwychwstała lub...Wellinger nie potrafi sprawdzać pulsu...
Ale to na inną okazję.

Przepraszam, że tak późno. Nie mam nic na swoją obronę. Jedynie lenistwo...

A teraz te gorsze wieści...
Do końca pozostał jeszcze jeden rozdział plus epilog.

Ale jak to się skończy startuję z nowym blogiem, ale to już pewnie po wakacjach lub w ich trakcie.

Pozdrawiam 
GosiaczeK  
 

sobota, 2 maja 2015

12. Wspomnienie trzecie, czyli jak pyszny jest śnieg oraz jak przerazić Bieguna.

*Greta*
-Ile razy ja mam ci powtarzać, że masz mnie nie wkurzać?!-wymachiwałam rękoma na wszystkie strony.
-Tyle ile trzeba.- i jeszcze ten jego głupi uśmieszek. Czy on musi mnie wkurzać?!
-Niech mnie ktoś trzyma, bo zaraz zabiję tego gamonia!- i w tym momencie poczułam, że kto chwyta mnie za ramiona i stał na tyle blisko, aż czułam oddech na swojej szyi. Zamknęłam oczy.  Stałam jak sparaliżowana. Nie mogłam się ruszyć lub nie chciałam. Istnieje taka możliwość. Po chwili odwrócił mnie w swoją stronę i usłyszałam nadal miałam zamknięte oczy
-Już lepiej?- otworzyłam oczy i zobaczyłam...
-Tak, już mi lepiej Gregor. Dziękuję.
-Nie ma za co. -uśmiechnął się do mnie. Aaaa!!! On ma dołeczki! Czemu ja wcześniej tego nie widziałam?!  Szkoda, że Wellinger nie ma. A właśnie Wellinger! Zapomniałam o nim całkiem! Jeszcze raz wielkie dzięki, dzięki tobie zapomniałam o tym debilu! Czemu ja mu tego nie mówię tylko mu w myślach dziękuję? Co on w myślach czyta czy co, bo zaczął się śmiać? A kto wie co u takiego Schlierenzauera siedzi w głowie. Pewnie on sam nie wie, a co dopiero ktoś inny.- Jestem gdzieś brudny, że mi się tak przyglądasz?- zapomniałam, że się cały czas na niego gapię i jeszcze się rumienie. Co ja czternaście lat mam, że się rumienie na dźwięk głosu Gregora? Nie, mam trochę więcej...
-Nie, tylko zamyśliłam się.
-To zauważyłem. Jak będzie cię wkurzał to mi powiedz. Wpadnę po ciebie po kolacji. - i poszedł. Nie zdążyłam nawet mu odpowiedzieć. Fajnie! A może ja chciałam się nie zgodzić? Bądźmy szczerzy i tak byś się zgodziła albo byś się zapowietrzyła i by wziął to za zgodę. A nawet jakbyś się nie zgodziła to i tak by przyszedł, więc...
-Nie mów, ,że z nim pójdziesz?- i znowu Wellinger. Jak ten mnie dzisiaj wkurza. Właściwie od wczoraj. Jak się z Gregorem numerami wymieniliśmy. Wiem już wszystko! Andiś jest zazdrosny! Buahahahahahahah! Mam go w garści.
-A co cię to obchodzi! Nie jesteśmy razem, a co zazdrosny?
-O ciebie? Jeszcze czego?
-Jesteś zazdrosny o Gregora?! To jest z lekka dziwne i trochę jakby...
-Obrzydliwe! Fuuuj! Jesteś zazdrosny o Świniozaura?!
-Kto to Świniozaur?
-Gregor.
-A skąd ty to wzięłaś?
-A przeczytałam w takim jednym czymś.
-Czymś? No tak i nie interesuj się tym tak Welliś, bo jeszcze gorączki od tej zazdrości dostaniesz i co będzie?
-A tak z innej beczki to co wy robicie w Lillehamer?
-Stoimy i marzniemy. Jest tu bardzo zimno!
-Mi nie jest.
-A ty to powinnaś się zaliczać Gosiu pod inną kategorię.
-Aha, jesteś bardzo mili. Żegnam państwa!- zrobiła obrażoną minę i poszła.
-Co jej  zrobiliście?
-Nic.
-To Wellinger.
-Andreasie powiem ci tylko jedną rzecz. Masz u niej przesrane do końca swojego życia. Nie wiem co jej powiedziałeś, ale wiedz o tym.
-Powiedział jej, że zalicza się pod inną kategorię.
-No to gratulacje. Nie zbliżaj się do niej najlepiej do...nigdy.
-Miśka!
-Już mnie woła. Lecę, bo posądzi mnie za zdradę. Cześć.
-Pa.- i poszła, a po chwili ja też. I Wellinger został sam ze sobą.


*Andi*
Kocham ją wkurzać. Wszystko było dobrze, do kiedy nie przyszedł Schlierenzauer. Czy ten typ musi być wszędzie gdzie jest Greta? Ja rozumiem, że my jesteśmy koło skoczni i mamy domek koło Austriaków, ale to nie jest wymówka! Kręci się tam gdzie go nie chcą. Przynajmniej tam gdzie ja go nie chcę. Freund z Freitagiem twierdzą, że jestem zazdrosny. To jest kłamstwo! I to olbrzymie! Ale gdzie ja Andreas Wellinger najprzystojniejszy, najmądrzejszy, najinteligentniejszy, najbardziej utalentowany i tak najbardziej naj z całej kadry niemieckiej nie przekonam takich dwóch osłów.
-Wellinger, a ty zostajesz na noc na tej skoczni?
-Już lecę trenerze!

*Gregor*
Jak widziałem jak chodzi w kółko i wymachuje rękoma wiedziałem, że jest wściekła, a jak usłyszałem, że ma jej więcej nie wkurzać, bo mu coś zrobi, to postanowiłem podejść i ją uspokoić. Stanąłem tuż za nią i złapałem ją za ramiona, poczułem jak ją paraliżuje strach. Mina Wellingera wyraża więcej niż tysiąc słów, a może i nawet milion. Odwróciłem ją w swoją stronę i spytałem czy już jej lepiej, a ona odpowiedziała mi, że tak i uśmiechnąłem się do niej. Odwzajemniła go i w jej oczach zobaczyłem iskierki w oczach i dołeczki, które były przesłodkie. Powiedziałem jej, że wpadnę po nią po kolacji i odszedłem. A nawet nie wiem gdzie ona ma pokój. Brawo Schlierenzauer! Brawo. Gratuluję twojej głupoty. I jeszcze nawet nie wiem gdzie mam ją zabrać...W chodzę do domku,a tam Kraft z Hayboeckiem ganiają się po domku w samych bokserkach. Dla czego ja mam takich idiotów w kadrze? A Kuttin sobie siedzi wygodnie w fotelu, śmieje się i pije Red Bulla. Sekunda. Czy Heinz pije Red Bulla?! Mojego Red Bulla?! O nie! Wziąłem do ręki jakiegoś buta i rzuciłem nim w stronę trenera i dostał! Ups...dostał w czoło. I nagle się zrobiło cicho. Nawet świnia Dietharta przestała się śmiać.  A ten to kiedyś zostawi tą świnię w domu? Patrzą wszyscy na trenera,  ten zaczyna śmiać się. I to tak głośno, że w jakiś stu kilometrach stąd spadły lawiny. Chyba zostałem jako jedyny normalny w tej kadrze.


*po kolacji*

*Greta*
I w co ja mam się ubrać? Widziałam Gregora ale ten nie chciał mi powiedzieć gdzie idziemy i co gorsza nie wiem czy mam się ubrać ciełpo czy nie, bo jak mnie gdzieś na jakieś wzgórza wyciągnie to ja będzie ze mnie kostka lodu, a jak zabierze do jakieś kawiarni czy coś w tym stylu to się jeszcze ugotuję lub będę ubrana nieodpowiednio. I co ja mam zrobić? O Gosia przyszła! Ona jakoś mi pomoże.
-Greta słuchaj, bo mam wieści od Gregora. Kazał ci przekazać, że masz się ubrać ciepło i ładnie.
-Coś jeszcze mówił?
-Masz trzydzieści minut.
-A kiedy ci to powiedział?
-Jakieś dziesięć minut temu.
-Czy ja mam cię zamordować?
-Lepiej nie, bo kto będzie cię denerwował?
-Przeżyłabym bez ciebie.
-Pff...czas ci ucieka.- i wyszła. Zabiję ją kiedyś! Przysięgam. I Wellingera przy okazji też. Dobra spokojnie. Co ja mam ubrać? Ciepło i ładnie. Ciepło i ładnie. Ciepło i ładnie. Hmmm... Może to?
Dobra to już mam teraz tylko czekać na Gregora.

*Miśka*
Siedzimy sobie u Klimka i Krzyśka Bieguna w pokoju. My czyli ja, Gośka, Klimek, Krzysiu i Mruczek , a reszta to ja nie wiem gdzie jest.
-To co robimy dziewczynki?
-Jakie dziewczynki? Od kiedy Mruczek to dziewczyna?
-A ja?
-Klimek ty to jesteś tak pomiędzy.
-Dzięki Gosia, nie ma to jak usłyszeć miłą prawdę o sobie.
-Nie ma za co. Polecam się na przyszłość.
-Zapamiętam.
-A kto to Mruczek?
-Ty.
-Czemu ja?
-A jak masz na nazwisko?
-Kot.
-Właśnie.
-I co z tego?
-Czy ty serio studia masz w tym Krakowie?
-Tak, a co zazdrościsz?
-Twojej wiedzy? Tssaa...i to bardzo. Jakim cudem ty tam się dostałeś?
-To jest AWF.
-I co z tego, ale tam jakąś wiedzę też trzeba mieć tak?
-Musicie mnie obrażać.
-Oczywiście, że tak Kocie.
-Gosia?
-Tak?
-A ty co taka zła?
-Bo ma okres.
-Krzysiu? A ty skąd o tym wiesz?
-Ja wiem wszystko!
-Nie, bo jestem z tobą w ciąży idioto.- co?! Wszystkich ta wiadomość nieźle zaskoczyła. Z wyjątkiem Gosi, która...śmieje się jak wariatka, którą z resztą jest.
-Ty zła kobieta jesteś. Ja zawału prawie dostałem! Ja już słyszałem moją mamę, która krzyczy "Krzysiu, ale to jest jeszcze za wcześnie, żebym ja miała zostać babcią! A co ze skokami? Ja nawet tej dziewczyny nie znam, a co jeśli ona jest jakąś naszą rodziną, którą nie znamy? Będziecie musieli razem zamieszkać i wziąć ślub!" Rozumiesz  to bym musiał wziąć z tobą ślub! A ja jeszcze jestem za młody na to! Ty chcesz, żeby ja zawału dostał?! Chcesz mojej śmierci tak?! -Biegun zaczął lamentować jak to czasem ma w swoim zwyczaju.
-Twoja mama czeka na ciebie, bo jak ją ostatnio widziałam to powiedziałam jej, że jestem z tobą w ciąży i się bardzo ucieszyła.- uśmiechnęła się do niego.
-Kłamiesz. - zaczął się śmiać, a po chwili dodał- Nie zrobiłaś tego prawda? Powiedz, że tego nie zrobiłaś? Błagam powiedz. - złapał ją za ramiona i patrzył na nią przerażonym wzrokiem. Takiego Bieguna jeszcze świat nie widział.
-Chciałabym Krzysiu, ale nie mogę. - położyła mu dłoń na ramieniu i uśmiechnęła się do niego. Ta Gosia to serio jest nienormalna.

*Greta*
-Gregor dlaczego my siedzimy na dachu naszego hotelu?
-Żeby pooglądać widoki.
-Ale mi zaraz będzie zimno.
-A żeby się rozgrzać to pójdziemy gdzie indziej, ale to moja słodka tajemnica.
-Aha. Gregor?
-Tak?
-Ja mam lęk wysokości?
-Co?
-Mam lęk wysokości.
-Naprawdę?
-Tak.
-Ojej. Ja nie wiedziałem to chodź. Czas na drugą cześć naszego spotkania.
-No dobra. To chodźmy.

*Andi*
Mój hotel był na przeciwko ich. Widziałem jak ją wprowadza na dach nie widziałem jej wzroku, ale wiedziałem, że było widać w nich przerażenie. Greta ma lęk wysokości, a ten idiota nie wie nic o tym. I bardzo dobrze. Ale po chwili weszli do budynku. I teraz nie wiem co tam się będzie dziać. A co jeśli...napewno nic to co ty myślisz...nie Andreas nic z tych rzeczy. Pewnie gdzieś ją zabierze. Tylko gdzie? Nie wiem Andreas. Nie wiem.

*Greta*
-Ale tu ładnie. Nie wiedziałam, że kawiarnia jest tak blisko hotelu. A Biegun z Kotem mówili, że nic nie ma w pobliżu. Niech ja ich tylko dorwę.
-Spokojnie. Mogli nie wiedzieć, bo nie dawno ją otworzyli.
-Na milion procent tu byli. Oni zawsze coś znajdą. To oni. Idziemy?
-Już chcesz iść?
-Tak. Jestem trochę zmęczona.
-No dobrze, To poczekaj ja zapłacę i możemy iść.
-Ale...
-Żadnego ale. Ubieraj się i czekaj na mnie.
-No dobrze.- ubrałam kurtkę, szalik, czapkę i rękawiczki i wyszłam przed budynek. Zrobiłam kilka śnieżek i schowałam się za drzewem.  Wyszedł.
-Ale miałaś na mnie poczekać w środku, a nie w hotelu. -Odwrócił się przodem do mnie. Nie widział mnie. Rzuciłam i dostał prosto w twarz. I tak pan Schlierenzauer już wie jak pyszny jest biały puch zwany śniegiem. Odwróciłam się, żeby się nie roześmiać. Po chwili poczułam jak unoszę się nad ziemią i ląduję w zaspie. Chyba spodnie mi się zrobiły mokre...i majtki chyba też...


                                   **************************************
I tak optymistycznym akcentem zakończyłam ten rozdział. 

Miałam dodać ten rozdział wcześniej, ale nie miałam czasu.

Nic mi innego nie pozostaje jak zaprosić Was do czytania.

GosiaczeK

środa, 22 kwietnia 2015

11.Planica, czyli opaska na oczach.

*Greta*
Siedzimy sobie z Miśką pod skocznią i czekamy na Klimka. Znaczy ona czeka. Ja jej towarzyszę, bo nie chciało mi się samej w hotelu siedzieć. Tak samej. Gosi nie ma w Planicy, bo chora jest. Nie miała kiedy mieć tego zapalenia oskrzeli? Cały sezon zdrowa była, a jak mamy być w  Planicy to ta choruje. Oklaski dla niej. Nie wiem gdzie się szlajała i wolę nie wiedzieć. Miśka mówiła, że na nartach były i tamta podobno w jakąś zaspę się wbiła. Nie wiem jakim cudem. No dobra. Kiedy indziej o wygłupach Miśki i Gośki.
-Masz pozdrowienia od zdechlaka.
-Co?
-Gosia pozdrawia.
-Aha. Też ją pozdrów.
-Już?! Już?! Ona oszalała czy co?
-Co już?
-Ta małpa spać idzie. Oszalała chyba. Pisała jakieś pół godziny temu, że ją obudziłam.
-Chora jest.
-Ale jak ja jestem chora to nie śpię co kilka godzin co dwadzieścia minut.
-Ale najwyraźniej ona tak.
-Ona i tak wiecznie śpi. Czy chora czy nie to ona i tak śpi.
-Kto wiecznie śpi?- i Murańka zabierze mi Miśkę i będę się znowu nudzić. Buuu!
-Gosia. To wieczny śpioch!- pocałowała go w policzek. Ja chcę chłopaka! Buuu!
-A ty....-co ja? Nawet lepiej nie kończ.
-Nawet nie kończ, bo jak Ci coś zrobi to więcej nart nie założysz. Tylko ostrzegam.- przerwała mu Miśka. Chyba przesadziła. Trochę. No tak ciutkę. No dobra. Powiedziałam mu tak kiedyś i już zamach nawet wzięłam, ale Miśka przyszła w tamtym momencie i mu się upiekło. Miał szczęście. Ale jeszcze dostanie.
-To my już lecimy. Pa.
-Co? Aaa! Pa.
-Zobaczymy się po kolacji.
-Możliwe. Pa! - i odeszli. Odeszli w stronę słońca. W stronę słońca. Em...em...
-Coś tam, coś tam w stronę słońca. Darradadram tak bez grawiacji barararam.- dobra koniec tego dobrego. Śpiewanie
-Nie mam zielonego pojęcia co śpiewałaś co śpiewałaś, ale było to ładne.- usłyszałam za sobą. Przysięgam zabiję zaraz.
-Ile razy Wellinger mam ci mówić, że masz mnie nie straszyć, bo jestem gotowa zabić? A ciebie pierwszego.
-Oj, nie złość się już maluszku.
-Nie jestem maluszek!- tupnęłam nogą.
-Dobrze. Już dobrze bąbleku.- przytulił mnie.
-Uwielbiam jak mówisz na mnie bąbelek.
-Wiem. Dlatego to mówię.- zapomniałam chyba wspomnieć, że z Andim znów jesteśmy razem. Taka drobnostka malusia.


*Gosia*
Sobie spałam, aż tu ktoś bezczelnie mnie obudził dzwoniąc. Nie mają serca. Przynajmniej dla mnie...
-Halo? Kto mówi?-spytała z zamkniętymi oczami z głową na poduszce.
-To ja.
-Czyli?
-Ten, którego imienia nie wolno wypowiadać.
-A jaśniej nie można?
-A milej nie można?
-Człowieku, wybudziłeś mnie z fajnego snu. Ciesz się, że chociaż odebrałam.
-Chciałbym ci przypomnieć, że nasza umowa dobiegła końca.
-Co?! Jaka umowa? Tobie numery się nie pomyliły?
-Nie. Jestem tego pewna w 100%.
-Aha. A można wiedzieć jaka umowa?
-Ty chyba serio nie wiesz o co chodzi lub nie chcesz tego wiedzieć. Do rzeczy. wczoraj minął czas...
-Czas czego?
-Właśnie mi przerwałaś.
-Przepraszam.
-Czas do którego Greta miała zostawić Andiego.
-Ale ja się na nic z tobą nie umawiałam.
-Jesteś pewna?
-Tak.
-To chyba, wtedy serio pomyłka. Przepraszam. Śpij dalej. Cześć.
-Cześć?- to było dziwne. No nic. Idę spać dalej. Adios!

*Miśka*
-Klimek debilu! Gdzie ty mnie ciągniesz?
-Zaraz zobaczysz.
-Co mam zobaczyć?
-To!
-Ślicznie tutaj. Ale po co mnie tu przyprowadziłeś?
-Nie pamiętasz?- posmutniał.
-No tak. Nie pamiętam. Powiesz mi o co chodzi?
-Dzisiaj mija pół roku od kiedy jesteśmy razem.
-Klimek?
-Tak?
-Jesteś kochany!- przytuliłam go z całych sił, a Murańka się  zaśmiał, a po chwili pocałował.


*Andi*
-Stój tutaj i się nie ruszaj. Ja zaraz jestem.- stanąłem przed Gretą, która miała zawiązane oczy.
-Andi, ale ja nic nie widzę! A jak ktoś mnie potrąci?
-Nie bój się. Jesteś na chodniku. Nic ci się nie stanie.
-A mało to idiotów na drodze?
-Oj, już bądź cicho. i nie marudź. Zaraz jestem poczekaj. - wszedłem do sklepu przy którym się zatrzymalismy. Stała wkurzona. Tupała nogami. Zaśmiałem się pod nosem na ten widok.

***
No to plan A się skończył. Czas teraz na plan B.

*Andi*
Stałem przy kasie i płaciłem za  zakupy, gdy nagle usłyszałem huk. Wybiegłem szybko ze sklepu. I to co zobaczyłem zmroziło krew w moich żyłach. Leżała tam. Leżała w kałuży krwi z opaską na oczach. Podbiegłem do niej. Było już za późno. Moja kochana malutka Greta nie żyła. Mój bąbelek...

***
Plan B zakończony z sukcesem. Teraz czas na dalszą scenę tego przedstawienia.


                                  ****************************
Tak wiem. Już to słyszę. Jak mogłam itd. 
Szczerze? Ja sama nie wiem dlaczego.
Na samym początku zakładałam śmierć Wellingera.
Sama siebie zaskoczyłam taką decyzją.

CHCIAŁABYM WAM BARDZO PODZIĘKOWAĆ ZA PONAD 4700! JESTEŚCIE KOCHANI! DZIĘKUJĘ WAM BARDZO!

Pozdrawiam GosiaczeK ^^

poniedziałek, 16 lutego 2015

10. Witaj Titisee!-czyli to dopiero początek problemów.

*Greta*
Witaj Tittise! Kolejny konkurs Pucharu Świata w Titisee-Neustadt. To nie ta sama atmosfeta co w Zakopanem. Ale w Tittise nie jest dużo gorzej. Tylko od ostatniego konursu Tittise źle mi się kojarzy. I tak jakoś. O nie! Skiku mi się chce. Miśka! Gdzie ona jest? Jeszcze przed chwilą tu była. I mnie samą zostawiła. Samą ,bo Gośka poszła razem z nia. Super! Jeszcze Wellinger tu idzie! Świetnie!
-Cześć. Dawno się nie widzieliśmy.
-Cześć od urodzin Julii z miesiąc.
-No tak. A robisz coś wieczorem?-co? Ja nie mogę iść! Coś wymyślę.
-Nie mogę.-muszę coś wymyśleć. Wiem!
-A jutro?
-Andi ja mam chłopaka.-nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy.
-Greta! Tu jesteś! Wszędzie cię szukałem.-Klimek! Chłopie jestem ci winna przysługę. Albo jakieś piwo.
-To ja już pójdę.
-Już?-oj Klimek ,Klimek gdybyś wiedział czemu on idzie to byś się udusił ze śmiechu.
-Tak ,bo czekają na mnie. Cześć.- i poszedł.
-Aha. To spoko. A temu co?
-Później. A wiesz gdzie Miśka? Wszędzie jej szukam.
-Nie wiem. Myślałam ,że jesszukająbą i Gosią ,bo razem poszły.
-Wiecie gdzie jest Gosia? -i Zniszczoł też Gosi szuka?
-Olek. Jak ty nie możesz nie wiedzieć gdzie jest twoja dziewczyna? Jaki z ciebie chłopak?- e co? Ja się chyba przesłyszałam.
-Na pewno lepszy niż ty.-a jednak nie. Mam jeszcze dobry słuch.
-Ej! Chwila. Spokój. Czemu ja nic o tym nie wiem?
-O czym nie wiesz?-raczyły się pojawić księżniczki.
-O tym ,że wy chłopaków macie.
-A jakoś tak wyszło.-jakoś tak wyszło? Miśka zaraz ci przywalę.
-A gdzie wy byłyście?
-Bo my z Miśką byłyśmy... -Tylko spróbuj coś powiedzieć to powiem coś czego nie chcesz ,żebym powiedziała.
-Gosia zrobiła wielkie oczy ,Olek tak samo. A Miśka z Murańką uśmiechnęli się zadziornie. To ja już wiem jak oni się podobierali.
-Biedna moja Gosia. Biedna moja malutka.-lamentował Olek przytulając Gosię. Jeny! Jak oni ślicznie razem wyglądają. Oni są tacy uroczy. Aww...
-Rzygam tęczą!-powiedzieli razem Miśka z Klimkiem i ze śmiechem odeszli trzymając się za ręce.
-Nie słuchajcie ich. Ślicznie razem wyglądacie. I życzę wam dużo szczęścia i miłości i wszystkiego.-powiedziałam uśmiechajać się do nich.
-Dziękujemy.-powiedzieli razem. I uśmiechnięli się do siebie. Jacy oni są uroczy. Nie dość ,że razem ślicznie wyglądają to jeszcze są zgrani. Wooo...
-Mamy dwa problemy zakochańce.
-Jakie?-zapytała Gosia nadal wtulona w Olka.
-Po pierwsze jak na was tak patrzę to też chcę chłopaka ,bo jak na was tak patrzę to mi się tak cieplutko na sercu robi. A po drugie to jak zareagowały fanki Olka na to ,że jesteście razem?
-Po pierwsze to musisz kogoś znaleść. A po drugie to Olek kochanie co twoje fanki na to? -powiedziała Gosia patrząc na Zniszczoła już nie przytulona tylko trzymali się za ręce. Ale nadal wygladając uroczo.
-Po pierwsze właśnie. A po drugie to sam nie wiem.- powiedział i zaczęli się śmiać. Śmieją się ze mnie. Oj nieładnie. Nie ładnie ,nie ładnie. A ja już powiedziałam im ,że ślicznie razem wyglądają. Chwila. Oni nie z tego się śmieją. Dobra. Mój błąd.
-Ej! Zakochańce! Jak myślicie jaka byłaby reakcja fanek Kota jakby miał dziewczynę.
-Byłaby wielka drama. -Wzrosłaby liczba samobójstw.
-I pewnie liczba usiłowania morderstwa.
-Biedny los miałaby dziewczyna Maćka.
-Biedny los miałby Maciek.
-Czemu miałbym mieć biedny los?
-Miałbyś biedny los jakby twoje fanki dowiedziałyby się ,że masz dziewczynę.
-Ale ja nie mam dziewczyny.
-Czas najwyższy sobie znaleść.
-Gosia ,Brutusie i ty przeciwko mnie?
-Oj, bo ty taki stary już jesteś. I byś sobie jakąś znalazł.
-Maciek ,nie martw się ja też jestem sama.
-Zniszczoły spojrzały na siebie z wielkimi oczami i uśmieszkami. Oni na coś wpadli. O nie! Nie! Nie! Nie! Małe wredoty.
-Łoluś idziemy? Murańki nas wołają. -To idziemy.
-Oluś kochanie weźmiesz mnie na barana?
-Pewnie. Tylko jak mi się coś stanie to ty idziesz do Kruczka.
-Czy ty coś sugerujesz?
-Nie. Tylko tak mówię. I nie patrz tak na mnie tylko wskakuj ,bo się rozmyślę.-i wskoczyła mu na plecy. Oj,te zakochańce moje.
-Oluś tylko łapy przy sobie ,bo do Kruczka pójdę.
-Czy ty coś sugerujesz?
-Ja? Ależ skąd!-i odeszli śmiejąc się. Znaczy się Olek szedł ,bo Gosię wziął na barana.
-Ślicznie ze sobą wyglądają.
-Też tak uważam. Zakochańce dwa. -Jak oni są w pobliżu to nie da się nie uśmiechać.
-Dokładnie. Miłość i radość biją od nich na kilometry.
-Dokładnie. Robisz coś wieczorem?
-Nie ,a co?
-To zabiorę cię gdziesz po kolacji. Jeśli oczywiście chcesz.
-Czy to randka? -Tak. Ale jeśli nie chcesz to ja...
-To widzimy się po kolacji. -pocałowałam go w policzek i poszłam w stronę domku Polaków. Po chwili dołączył do mnie Kot i poszliśmy razem.
*Andi*
Obserwowałem ich od jakiegoś czasu. I nie towarzyszyły mi radość i szczęście. Była to raczej zazdrość i ogromna złość. Nie jest ona z Muranką ,bo jest on z tą całą Miśką. Ze Zniszczołem nie jest ,bo jest z tą Gosią. Kot. Tu pozostaje znak zapytania. Sam nie wiem co o nim mam myśleć. Po moim trupie będą razem!
-Młody odpuść sobie. -pan Freund wielki ekspert się znalazł.
-Którą ma sobie odpuścić?
-Wszystkie trzy Markus.
-Ale one są wszystkie trzy zajęte. Ta pierwsza jest z Murańką ,ta druga ze Zni...Zni...Zni...
-Zniszczołem.
-Właśnie. Dzięki Sev.
-Nie ma za co.
-A trzecia z Kotem.
-Ona z nim nie jest.
-Jak nie?
-Normalnie.
-Ale ja widzę jak ich do siebie ciągnie. Normalnie jak magnez do lodówki.
-Trafne porównanie.
-Wiem. Widzisz Richard też tak uważa.
-Eisenbischler jesteś idiotą. Wiesz? -Na pewno nie takim jak ty. Ja nie miałem takiej fajniej dziewczyny i nie zostawiłem jej przez własną głupotę i niedorozwinięty ,ptasi móżdżek.- poklepał mnie po ramieniu i poszedł. Miał rację. Cholerną rację. Ciągnie ich do siebie. I straciłem ją przez to ,że jestem takim idiotą i debilem. Ale taki już los Andreasa Wellingera.
*Greta*
-Ale serio zwymiotowałaś na jego buty?
-No serio. Minę to miał jakby miał zaraz wybuchnąć. -Sama miałaś wybuchnąć.
-Ale to twoja wina Murańka ,bo wiedziałeś ,że zjadłam watę cukrową ,a wcześniej duże frytki i jeszcze dużą pepsi wypiłam i mnie na kolejkę górską zaciągnąłeś. Ostrzegałam cię.
-Tssaaa...pamiętam.
-A wy Zniszczoły co tak cicho siedzicie?
-Dzieci planujemy.-chwila coś ty powiedział? Wyplułam przez ciebie żelki dwa. Moje ulubione kwaśne.
-Co?!-reakcja zebranych nie mogła być inna. Zebrani w składzie: Ja,Murańka ,Murańkowa ,Kamil ,Koteł ,Pietras ,Dejvi ,Jasiek i Skrobot. Kiedy on tu przyszedł? Dobra kit ze Skrobotem. Ważniejsze jest to co Olek powiedział.
-Łoluś żartował. -po głowie dostał od Gosi. I dobrze. Z takich rzeczy się nie żartuje.
-Ja już myślałem ,że wujkiem będę. -powiedział Kamil ze smutną miną.
-To zrób sobie sam dziecko. To tatusiem będziesz. Będziesz miał godnego zastępcę mistrza.
- Właśnie! Pjonsia Misia!
-Murańkowa ma rację. Zrób sobie mistrza.
-Kto?!-czy to takie szkokujące? Chyba nie bardzo ,bo mnie ,Zniszczołów i Mruczusia jakoś nie całkiem.
-Miśka.
-Aha.
-Hahhahahah-i z czego ten Skrobot się tak śmieje?
-Byś się podzielił z nami co cię tak śmieszy.
-Właśnie. Mów nam tu jak na spowiedzi.
-Bo ja sobie dzisiaj przed śniadaniem na spacer poszłem ,bo jakoś spać nie mogłem. I sobie idę ,a tam w krzakach się coś rusza.
-Skrobot! Nie ładnie tak ludzi w krzakach podglądać.-Ziobro pierwszy raz chyba odezwał się tego wieczora.
-Nie przerywaj. A tam w krzakach sobie Wellinger, Kraus i Freitag siedzą i...żelki wpieprzają. Tak patrzę na nich. A oni tam mają żelki ,wafelki , prażynki ,jakieś ciastka i pełno wszystkiego i po kilka paczek. Ja tak na nich patrzę. Oni na mnie. A tu nagle Freitag ze łzami w oczach i łamiącym głosem mówi ,błagam tylko nie mów nic naszemu trenerowi. Błagamy. Damy ci coś. Tylko nic nie mów.-dobra w sumie to jest zabawne. Ale no dobra.
-I co im wziąłeś? -Wziąłem żelki wszystkie ,dwie paczki wafelków ,ciastek.
-Ale zły z ciebie człowiek.
-Ale to nie wszystko.
-Coś ty wziął? -Wziąłem bluzę Wellingera i jeszcze kilka milek mi dał.
-I to takie śmieszne?-Kot niezłapał -Ale ty nie widziałeś ich przerażenia w oczach. I jeszcze gadałem dzisiaj z Wernerem i jak ich zobaczyłem to powstrzymywałem się ,żeby się nie śmiać.
-To dlatego Freitag ma tą obniżkę formy. Nie obniżkę ,ale podwyżkę i nie formy ,ale wagi. To ja już wiem wszystko.
-To kiedy mam urodziny?
-Gosia. Ale to Olek to twój chłopak. -Kamil? Ty chcesz kapciem moim dostać?
-Dawaj tego psiaka! Czekam.
-Co ta Ewka z tobą ma co mistrzu?
-Bajzel to na pewno.
-Jasiek nie pomagasz. No miszczu. Powiem Ewie wszystko. Zobaczysz.
-Pff...to mów sobie.
-Dobra. Ale pamiętaj sam mi kazałeś.-i Zniszczołowa dzwoni do Ewki. "Hej Ewcia...chodzi o Kamila...nie z nogą wszystko dobrze ,tylko z głową nie tak coś jest... Chyba za długo cię nie widzi i nam tu pyskuje...łoki-toki...pa...pewnie...buziaki."
-I co ci ta moja żonka powiedziała? -Zadzwoni do ciebie po kolacji.
-Właśnie! Kolacja zaraz! Laski idziemy!-Murańkowa kopnęła Klimka w tyłek. Ta to jest udana. A Zniszczołowa to swojemu dała buziaka w policzek. I poszłyśmy. Chwila. Czemu Kamil idzie? Za kobietę się uważa? Cała zgraja idzie za nami. To my mamy kadrę kobiet ,a nie mężczyzn. A właściwie to takich dużych dzieci.
-A wy płeć zmieniliście?
-Skąd takie pytanie? -Bo ja powiedziałam laski.
-Serio?
-No to chyba na to wychodzi.
-Koniec tej gadki szmatki. Idziemy jeść.
-Właśnie. Głodna jestem.
-Olek! Gosia głodna jest czemu swojej dziewczyny nie karmisz!
-A czemu ty w ogóle masz dziewczynę Dawid? Zacznijmy od tego. -powiedział Olek przytulając Gosię od tyłu.
-A czemu ty masz? Teraz to będzie ciekawie ,bo Zniszczoły zabijają Kubackiego wzrokiem.
-A...
-Nie jest taki jełopem jak ty!- ktoś tu nam się zdenerwował. I to nie byle jak się zdenerwował.
-A ty okres masz czy co? Bo jakoś tak humorki nam zmieniasz co? Albo w ciąży? Bo jakoś nam więcej Gosi od Zakopanego się zrobiło.-Kubacki masz szczęście ,że Olek ją przytulał ,bo leżałbyś na tej podłodze martwy. Dejvi nam się wredny ostatnio zrobił. Zaraz będzie riposta.
-A ty coś nam tu ostatnio bardziej myślisz. Zmalało ci się to coś między nogami? A zapomniałam! Ty tam nigdy nic nie miałeś ,więc jak mogło ci cokolwiek zmaleć. Zapomniałam.
-A skąd wiesz ,że nic nie mam co?
-Po pierwsze sam to przed chwilą przyznałeś. A po drugie twoja była dziewczyna to moja siostra. I kazała ci przekazać ,że możesz wpaść zobaczyć swoje dziecko.-to nam Kubacki zbladł. Tak bladego Kubackiego jeszcze świat nie widział. A ta się śmieje jakby ją coś opentało. -żartowałam Kubacki. To moja kuzynka. A dziecko jej męża. Oj ,Dejvi ,Dejvi ,Dejvi. Gdybyś widział tylko swoją minę.-i weszła na stołówkę ze śmiechem. A Dawid wygląda lepiej. Ale to jego przerażenie wymalowane na twarzy. Nie dziwie się ,że Nie wytrzymała. Ale fakt przesadził.
-Cześć Gregor! Co tam u brata? Pozdrów go! Glorię! I rodziców! I Sandrę! -Co?! To Olkowa ma wtyki u Schlierenzauerów. Czemu ja nic o tym nie wiem. Ale wiem jedno ktoś tu jest zazdrosny. I nie będę pokazywać palcem na Zniszczoła.
-A skąd ty młoda znasz Schlierenzauerów co?
-Moja babcia to ich sąsiadka. I znam rodzinkę Schlierenzauerów. A ten Lucas to całkiem ,całkiem. Szkoda ,że młodszy. Ale wiek to nie przeszloda można obejść.
-Olek zabija go na odległość w tej chwili.
-Olek. Wiesz ,że żartowałam nie
-Nie do końca.
-Oluś no ,ja nie chcę rzadnego Schlierenzauera. No chyba ,że ty miałbyś na nazwisko Schlierenzauer to tylko wtedy.-prosto w oczy mu powiedziała z tym jej słodkim uśmiechem. I te dołeczki. Ja też chcę dołeczki! Murańki tęczy szukaj -Ale nie żartuj mi tak więcej ,bo następnym razem zawału chyba dostanę.
-Czemu Olek miałby zawału dostać?-ups...Kruczek słyszał. Tylko ile?
-Bo Gosia nam Aleksandra straszy ,że się wbije do rodziny Schlierenzaurów. -ładnie to powiedział Koteł smarując chleb masłem
-Ale to żart był!-Zniszczołowa krzyknęła do Kruczka ,bo na drugim końcu stołu siedział.
-Mała!-Schlierenzauer chyba słyszał ,że mowa o jego nazwisku. Mała to Gosia jest ,jakby co.
-Czego duży?-no spory to on jest. Zwłaszcza przy tym Gosinym metrze sześćdziesiąt cztery.
-Co tam o mnie mówisz?-oni nie mają na tyle kultury ,żeby krzyczeć do siebie? Przecież blisko siebie siedzą.
-Potem ci powiem! I powiedz Krafterowi ,że nie ładnie tak skarżyć!
-Dobra!
-Słyszałem!-serio? Trzeci?
-I miałeś kapusiu!-odrzyknęła i wróciła do jedzenia do kanapki. -Waszym zdaniem ,który dżem jest lepszy? Brzoskwiniowy czy wiśniowy?-ta to chyba nie ma większych problemów. Najpierw z Austriakami drze mordę ,a teraz pyta się o dżem. Jak to który pewie ,że wiśniowy.
-Wiśniowy! Każdy woli wiśniowy.-mistrz zdecydował za wszystkich.
-Ja wolę brzoskwiniowy.-Mruczuś odwarzył się nie zgodzić się z Kamykiem. Odważniak z niego!
-A ty to dziwny jesteś.-skwitował to Ziobro.
-Brzoskwiniowy najlepszy! Piona Maciuś! -co za dziwadła się dobrały. W końcu siedzą obok siebie. Ona chyba powinna zmienić Olka na Kota. Albo lepiej nie ,bo ludzie mogliby pomyśleć ,że to rodzina jest. Nawet podobni są. Oczy. Identyczny kolor. Włosy też. Nawet karnacja. Tylko wzrost. To najbardziej rozróżnia. Ale wzrost o niczym nie świadczy. No i płeć oczywiście. Dobra koniec z porównaniamy Gosi do Kota ,bo to dziwnie musi wyglądaja jak tak na nich patrzę z przymróżonymi oczami i uśmiechem i w dodatku z kanapką w buzi.
-Co ty tak im się przyglądasz co?-a co cię to Skrobot obchodzi? Znajdź sobie coś do roboty ,a nie.
-Podobieństwa wypatruję.-ja to na głos powiedziałam? Ups! Wymskło się! I wszyscy się spojrzeli na Koto-podobnych. Świetnie! Ale przynajmniej cicho się zrobiło. Przynajmniej przy naszym stoliku. Cicho jest ,a tu nagle taki Klemens beka. Ten to ma wyczucie czasu. Ja rozumiem ,że może się zdarzyć. Ale musiał tak głośno? Aż echo poszło! -Przepraszam. Nie chiałem. Aczkolwiek. Wymsknęło się.
-Nie musiałeś tak głośno. Poczułam to co jadłeś.-oj ta Murańkowa to na serio wie co powiedzieć. Oczywiście, że wszyscy się śmiać zaczęli. Inaczej być nie mogło.
-Wiesz co? Nie pomagasz kochanie.
-A czy to miała być pomoc? Ja tylko ci uwagę zwróciłam obiadku. -i kolejna fala śmiechu. Chodź to nie było zbytnio śmieszne. Ale dobra. Niemcy przyszli ,czyli kolejny problem na głowie.
-Jak myślicie kto jutro wygra?
-Jak to kto? Oczywiście ,że ja! -nie ma to jak skromność mistrzu.-A tak na serio to nie wiem. Dużo jest kandydatów np. Prevc-i tu Gosia z Miśką z nieznanych towarzystwu powodu zaczęły się śmiać i łatwo im nie przeszło.
-A co ja takiego śmiesznego powiedziałem?
-Gdybyś wiedział z czego to też byś się śmiał.
-Pokażemy ci później.
-Aha. To spoko.
-A może i spoko. To się okaże w przyszłości.
-Nagram twoją reakcję.
-A to złe jest czy dobre?
-Zależy z której strony paczać na to.
-Aha. Zaczynacie mnie przerażać.
-Ma się twittera. Ma się informacje. -Ja też mam twittera.
-Oj Mruczek. Nie takiego.
-To znaczy?
-Anonimowego. Nie masz anonimowego.
-To takiego można mieć?
-A dlaczego nie?
-A obserwujecie mnie?
-I kolejna fala śmiechu je przeszła. -Pamiętasz takie dwie co ci co jakiś czas ci twitter zaspamówują?
-To wy?
-Si!-i zaczęła się kolejna dawka śmiechu. Tylko ,że tym razem Koteł razem z nimi.
-A na serio miałaś ten sen?
-Jaki?
-Ten z jacuzzi.-i tu nam Małgorzatka spaliła buraka.
-No tak. -chyba się zawstydziła ,że o tym wie.
-To ty to czytasz?!-Miśka szoku dostała. Chyba są tam dość kompromitujące rzeczy.
-Tak. A z tym Wellingerem przebranym za króliczka to myślałem ,że się zsikam ze śmiechu. Ale nie mam zielonego pojęcia ,czy weźmiesz ślub z Prevcem Gosia i czy pójdziesz z nim na wesele Miśki i Andreasa.Fajny sen.-Kot się śmiał ,a wszyscy zszkowani zastygli w bezruchu. No, może oprócz śmiejącego Kota ,który smarował chleb dżemem brzoskwiniowym. Chyba nie powinien był tego mówić.
-Zaraz zginiesz!-Gosia nawet zaczęła dusić już Maćka. Ale ją siłą odciągnęli Kamil ,Olek i Skrobot. Coś za dużo ostatnio tego Skrobota jest. Ale no dobra. Przestraszony Maciek siedział wpatrzony w Gosię ,która za karę siedziała obok trenera. Też bym go chciała zabić.
-Miśka podasz mi dżem? -Zaczekaj tylko sobie posmaruję kanapki.
-posmarowała sobie dwie kanapki i...wsypała do niego soli. Wymieszała i podała. A ten jakby niby nic go zjadł. Jedna kanapka. Druga. Kot wypił cały kubek zielonej herbaty. Trzecia. Kolejny kubek. Zostało większe pół słoika to wsadziła do kieszeni to schował mówiąc ,że szkoda ,żeby się tyle Dżemiku zmarnowało. Oj, ten Maciej to czasami ludzi zadziwia.
*Andi*
Cały czas się śmiali. Nagle wszyscy zastygli ,a po chwili....Gosia zaczęła dusić Kota. We trzech ją odciągali. Ile ona ma siły? Ale podobno ludzie w napadzie furii mają o wiele więcej siły. Potem Miśka mu soli dosypała ,ale się chyba z kapnął ,bo tak spojrzał na tą kanapkę i uśmiechnał się. A herbaty to chyba z pół litra wypił. I jeszcze wsadził słoik do kieszeni. Ci Polacy to są serio dziwni. Ale no cóż. Takiego Polaka trzeba znosic. A tak swoją drogą coś ich się rozmnożyło. Dobra. Dziewczyny są z nimi. A ładne te dziewczyny mają. Ale zajęte. Wellinger? Ta trzecia przez Ciebie. Wiesz o tym? Ale tak pośrednio. Nie tylko ja tu winny jestem. Ale no dobra. Trzeba już iść. Jezu! Co ten Severin tak na mnie patrzy? Zakochał się czy co? Przecież on ma tą swoją. Chyba ,że to jakiś nie wiadomo co jest. Wellinger jesteś idiotą! Brawo za refleks! Piona! I jeszcze jedna! Welli. Znajdź sobie jakąś dziewczynę. Co? Błagam cię znjadź sobie jakąś ,bo zaczynasz mi tu wariować. Wiesz? To sobię na spacer pójdę. Może jakąś spotkam. Spotkam swoją przyszłą żonę. Buahahah! To dobre było! Dawaj jeszcze raz! Swoją przyszłą żonę masz spotkać na meczu Beyernu. Chyba ktoś tu o tym zapomniał! Nie będę pokazywać placem na ciebie Wellinger. Dobra. Skończ te swoje wywody panie ,bo na spacer idziemy. Ubieraj buciki ,kurteczkę i czapkę i idziemy. Gdzie jest Kraus? Gdzie jest ten rudy pajac? A tak swoją drogą to moja pięcioletnia kuzynka się go boi. Jak skoki ogląda i widzi go to ataku paniki dostaje. Marinus Kraus straszy małe dziewczynki. Biedne małe dziewczynki. Wellinger miałeś gdzieś iść. Zapomniałeś? A już ,już. Czekaj no! Gdzie moja milkowa czapka? Gdzie moja czapka do cholery jasnej?! Jak ja mam wyjść bez mojej czapusi? Na pewno rudzielec ją wziął ,bo swojej nie mógł znaleść. Chwila. Skrobot ją ma No to świetnie. Andi Gratulacje. Pewnie miał z nas ubaw. No cóż muszę bez czapki. No trudno. *Greta*
-Gotowa?
-Czekaj. Chwileczkę. Szukam buta.-powiedziałam zaglądając pod łóżko. -Tego buta?-zapytał wymachując moim butem.
-Tak. Gdzie był?
-Między szafą ,a łóżkiem Gosi chyba ,bo ze Zniszczołem na nim siedziali. -Tssaaa...to jej łóżko.
-A gdzie Ci lokatorki wywiało?
-Szczerze? Sama nie wiem.
-Z chłopakami nie poszły ,bo grają w Fifę z resztą.
-Ja też chcé pograć!
-To pograsz jak wrócimy.
-Niech Ci będzie.
-Gotowa?
-Teraz tak.
-To chodź.
-Rękawiczki! Bym zapomniała! Nie wyschły jeszcze buuu...
-A co robiłaś ,że są mokre?
-Z dziewczynami przed kolacją zrobiłyśmy bitwę na śnieżki. -Co?! Czemu nas nie zawołałyście? -No wiesz...bo my w dwójkach byłyśmy.
-To znaczy?
-Trzy grupy ,po dwie osoby.
-No i jakie były te grupy?
-Gosia i Olek, Miśka i Klimek ,ja i...
-I?
-Ja i Kamil.
-No to świetnie.
-A reszta nie wiedziała?
-Piotrek z Dawidem i Jankiem sędziami byli.
-Czyli tylko mnie nie było?
-A podem zrobiliśmy wojnę zawodnicy vs. sztab trenerski.
-A wy? Dziewczyny?
-Pomieszane byłyśmy.
-Aha. To fajnie.
-Bardzo. Nie zgadniesz kto MVP został!
-Kto?
-Kruczek!
-Żartujesz?
-Nie bardzo. Kamil dostał od niego chyba z 10 razy w głowę. Z czego dwa w czoło.
-Żałuję ,że tego nie widziałem.
-Żałuj.
-Czemu nikt mnie nie zawołał?
-Gosia miała cię zawołać.
-Ale mnie nie zawołała.
-Powiedziała ,że nie chciałeś ,bo stwierdziłeś ,że to dla idiotów i niedorozwyniętych dzieci. I masz przerąbane jutro.
-Czemu?
-Bo masz za to wycisk na treningu.
-Co za wredna małpa! Nawet jej u mnie nie było! -a go wrobiła. Próbujé mu nie zaśmiać się. Ale no dobra. Nie wytrzymałam.
-Czy to takie śmieszne?
-Tak. I to bardzo. Ale twoja wina.
-Czemu?
-A kto powiedział jej śnie przy wszystkich.
-Ale ja tylko to przeczytałem.
-Ty wredna szujo!-ojć! Powiedział to chyba w złym czasie. Ale no tak byliśmy na korytarzu. To sobie grabi Kotek. Grabi. Oj, grabi.
-Ja?!
-Nie Matka Boska!-czy ona ma moc zabijania ,bo Kot potknął się o własne nogi i leży na podłodze.
-Ty jesteś nie lepsza!-oł! Odważył się odezwać. I wstał! Chyba już sié uodpornił.
-O co ci chodzi?
-Przez ciebie będę miał wycisk na treningu!-a ta w odpowiedzi zaczęła się śmiać.-Czego się śmiejesz głupia małpo?-co on powiedział?! Ma jeszcze groźniejsze spojrzenie. Podeszła do niego. Oni zabijają się wzrokiem!
-O ci Maciek chodzi co? Jakoś od kiedy jestem z Olkiem coś ci odbija. Ja cię nie poznaje. Znam cię od dobrych kilku lat. I jakoś teraz mnie nie lubisz? Jakoś dłużej? Czy może nigdy mnie nie lubiłeś? Co?!-ołć! Ona ma łzy w oczach. Chwila. Co?! To są sąsiedzi? Fajnie. Ciekawych rzeczy ja się dowiaduję. Nie ma co.
-Ja cię kocham debilko!- i ją pocałował! O cholera! Jeszcze większa cholera! Olek tu też jest! Ta chcę się od niego oderwać ,a ten jak jakaś pijawk się do niej przyssał. Ten Kot to jest nienormalny. O w końcu odessał się.
-Ty jesteś nienormalny! Ja cię nie kocham! Kocham ,ale jak brata! Jesteś chory psychicznie! Ja nigdy z tobą nie będę! Nie rozumiesz?! Teraz mnie kochasz?! Teraz jak mi już przeszło?! Jak jestem z Olkiem?! Którego kocham?! Serio teraz?! A jak ci kilka lat temu powiedziałam to powiedziałeś mi to samo! Nie nawidzę cię za to! Rozumiesz?! Nie nawidzę! -no tak przesadził. Biedna Gosia. Ale cham z tego Kota. Jeszcze się nabija z tego. On doskonale wie ,że Olek stoi za Gosią. Co za...wrrr!!!
-No wiesz. Jakoś długo z nim jeszcze nie będziesz.
-Co? O co ci chodzi?!
-Odwróć się kochanie. To zobaczysz. -Nie mów do mnie kochanie!-wycedziła mieżąc w niego palcem. I odwróciła się i zobaczyła...zobaczyła Olka ,któremu łzy płynęły po policzku. Biedne moje. Wszystko przez Kota! Wrrr!!! Biedne moje dzieciątka. No kit z tym ,że Olek jest starszy ode mnie ,a Gosia jest rok młodsza. Ale kit z tym! Miśka z Klimkiem to też moje dzieci. Mam czwórkę dzieci! Dwójka starsza. I dwójka o rok młodsza. To ciekawie się zrobiło nie powiem. Ale o tamtej dwójce kiedy indziej. Więc wracają do prawdziwego świata. Zniszczoł poszedł do siebie trzaskając drzwiami. A Gosia...Gosia przywaliła Kotu ,aż ten się opluł i poszła. Również trzaskając drzwiami. Cała kadra zabija Kota wzrokiem.Z Kruczkiem włącznie. I dobrze. Bardzo dobrze. Mogą mu jeszcze przywalić. Piotrek mu przywalił ,aż mu krew z nosa poleciała. Kamil poprawił. I wszyscy poszli do siebie. Zostawiając go na pastwę losu. Pewnie zaraz do ojca zadzwoni ,że go tutaj nikt nie lubi i go biją. Ale na serio ,żeby dziewczyna tak mu przywaliła ,aż mało nie padł? Dobra. Może i jest niska ,ale siłę to ma. To nam się porobiło. I jeszcze pewnie od Justyny mu się dostanie ,bo to jej młodsza siostra. Czyli też kuzynka...kuzynka Małysza! WOW! ALE JA MAM REFLEKS! WOW! Ja nie chcę nic mówić ,ale ktoś Kot Chyba dostanie od Małysza. Ale sam sobie mleko spalił ,to teraz musi je teraz wypić. Ale dałam teraz! O! Schlierenzauer idzie. Do Gosi poszedł. A czemu ja stoję na korytarzu i gapię się na Maćka? A no tak ja miałam z nim iść.
-Też mi chcesz przywalić? Dawaj śmiało! -hym...Maciej Kot płacze! Nie wierzę. Dobra. Nie ważne. Pewnie nie raz płakał.
-Nie ,bo leżącego się nie bije. Ale możesz się spodziewać ,że zaraz Schlieri przyjdzie i ci przywali.
-Czemu on?
-Przyjaźni się z nim.
-Wiem. A wiesz ,że ona żartowała z tą babcią co mieszka koło Schlierenzauerów? Tak na serio to ona zna ich ,bo ona z nim się przyjaźni dość długo i jak mieli kiedyś jakąś wycieczkę do Austrii. I jak byli w Innsbrucku to zadzwoniła do Schlierena ,a ten po nią przyszedł ,niby że rodzina. Ale tak na serio to puścili ją z nią tylko dlatego ,że to Gregor i podbajerował nauczycielkę. A u Gregora był Lucas i Gloria i Sandra oczywiście. I się jakoś z Lucasem jakoś dogadali i kontakt mają do dziś ,a że rok różnicy jest między nimi to inna sprawa. Kiedyś nawet Gregor z Piotrkiem się założyli ,że będą małżeństwem.-zaśmiał się- A za kilka dni przyszła do mnie i powiedziała ,że z Lucasem uzgodnili ,że jak będą po czterdziestce i nadal będą sami i będą się znali to wezmą ze sobą ślub. I się wtedy wściekłem ,bo jakoś trzy lata wcześniej obiecaliśmy sobie to samo. I nie odzywałem się do niej ,a po jakimś tygodniu przyszła do mnie i powiedziała mi ,że mnie kocha. A ja się wtedy wściekłem i powiedziałem jej dokładnie to samo ,co ona dziś. Mimo ,że..
-Mimo ,że ty ją kochałeś już wtedy? -Właśnie. Ja sobie chyba tego nigdy nie wybaczę. Jak ja mogłem jej coś takiego powiedzieć?-schował twarz w dłonie i zaczął płakać. I go przytuliłam. Tak po prostu. I nagle przyszedł Schlierenzauer z Gosią ,która wysiała na jego plecach. Najwyraźniej próbowała go zatrzyamć. Co jak widać się nie udało. Maciek wstał wcześniej zdejmując moje ręce i tak po prostu dał sobie dać w twarz. No cóż tak załamanego Kota jeszcze świat nie widział. I odeszli. Znaczy się Gosia i Gregor. Odeszli.
-A wiesz co jest najgorsze w tym wszystkim?
-Że to twoja wina?
-To też. Ale najbradziej to ,że mój ojciec mnie podpuszcza.
-To znaczy?
-Jak były jakieś zawody ,a ja byłem w domu i ogladałem z ojcem i raz ją pokazali to powiedział ,że jak ja byłem w kadrze to ,wtedy nie jeździła. No i jak to on jeszcze trochę pogadał. I wydawało mi się , że ma rację ,że to co mówi to jest prawdą i się kłóciliśmy przez to. Przez to ,że słuchałem tylko ojca, zamiast posłuchać też jej. Doskonale wiedział ,że ją kocham. Robił wszystko ,żebym się odkochał. Jak już myślałem ,że już mi przeszło to jak wracając od Kamila zobaczyłem jak się całują z Olkiem. I w tamtym momencie coś we mnie pękło. Wróciłem do domu. Zamknąłem się u siebie i siedziałem cały dzień u siebie w pokoju. Ja ją tak bardzo kocham.-i znowu zaczął płakać. Przytulił się do mnie.
-Maciek. Musisz z nią porozmawiać i jej o wszystkim powiedzieć. Z Olkiem też.
-Tak wiem. Doskonale o tym wiem.
-Ale jutro Maciek. Niech ona się z tym wszystkim prześpi.
-Ale gdzie ja mam spać? Oni mnie teraz zlinczują?
-Chodź do mnie.
-Ale ty przecież...
-Ja mieszkam w innym hotelu Kotełku.
-Ale ty...
-Tylko siedziałam u nich. No chodź mam duże łóżko. Spokojnie. Nie bój się.
-Ale moje rzeczy.
-Przyjdziemy na śniadanie.
-Ale....dobra idę. Niech ci będzie.
-wstał. Zabrał swoje rzeczy z pokoju dziewczyn i poszliśmy do mnie. Znaczy się do mojego hotelu. A ,że daleko nie jest to po jakiś 15 minutach byliśmy na miejscu. Recepcjonistka dziwnie na nas popatrzała. Ale mam ją gdzieś ,bo ona jaką wredna jest. Dziwne babsko i tyle w tym temacie.
-Zapraszam w me skromne progi.-machnęłam ręką otwierając drzwi.
-Nie takie skrkmne i nie takie twoje.
-Oj. Nie łap mnie za słówka i wchodź ,bo cię wyślę do tej recepcjonistki.
-Dobra. Dobra. Dobra. Już wchodzę.-zamknęłam drzwi i widzę...widzę jak Kot leży na łóżku. W butach!
-Zjaź i do łazienki się myć! I to już! -No dobra. Ale...
-Rzadnego ale! Już do łazienki.
-Okay.
-Stop! Ja idę!
-To idź. Panie przodem.
-Dziękuję. Tylko nie zaśnij ,bo i tak cię obudzę i to brutalnie. -pogroziłam mu palcem ,a ten się uśmiechnął i wlepił nos w iphon'a. Na cholerę im te iphony? Ja nigdy ludzi nie zrozumiem. Dobra. Sama bym chciała takiego iphona... Tata chciał mi kiedyś kupić ,ale nie chciałam. Co mnie podkusiło ,żeby mu odmówić? A no tak! Zapomniałam. Byłam na niego strasznie zła ,bo...nie chciał mi nowego roweru kupić. Tak miałam, 17 lat. I co z tego?! Ja chciałam ten rower ,a nie jakiegos iphona! Ale mój kochany Samsung mi wystarczy. Oczywiście ,że jest z tych nowszych I oczywiscie ,że jest wielki. Ale nie rozmawiamy o moim telefonie. Dobra czas się umyć. Otworzyłam okno ,ale po chwili je zamknęłam ,bo mi się zimno zrobiło ,a ja nie lubię jak mi jest zimno! Rozebrałam się. Weszłam pod prysznic. Siedziałam tam z jakieś czterdzieści minut. Nie dlatego ,że jestem jakaś walnięta na punkcie czystości czy coś. Ale dlatego ,że byłam cieplutka woda i szkoda mi było wychodzić. Ale przypomniałam sobie o Maćku ,który też musi się umyć. Brudnego nie wpuszczę na moje łóżeczko. Tak dobrze to nie ma. I wycieram się i miałam zamiar się ubrać ,ale...nie wzięłam piżamy. Świetnie. Jeszcze pomyśli ,że ja jakaś niewyżyta i specjalnie w samym ręczniku i turbanie na głowie przed nim paraduję. Świetnie. Oklaski proszę. Ale no dobra. Wstydź się nie mam czego. Skromna też jestem bardzo. Nie ma co.
-Siemanko leniu! -miło przywitałam Kota ,który nadal siedział w telefonie ,ale gdy mnie zobaczył to go z lekka zatkało ,aż telefon puścił. Nie wierzę! Proszę Państwa pan Maciej Kot puścił swój telefon. Tego jeszcze nie było.
-Nie martw się ja tylko po moją pidżamkę przyszłam. Spokojnie. Nie ekscytuj się tak ,bo się podniecisz i będzie namiot.-roześmiałam się w duchu ,żeby tak mu w twarz nie buchnąć. Przesłałam mu buziaka w powietrzu i poszłam do łazienki. Szybko się ubrałam.
-I jak wyglądam? Oczywiście ,że bosko.-nawet nie dałam mu dać odpowiedzieć.A ten zaśmiał się i poszedł do łazienki. No dobra. Bądźmy szczerzy. Maciuś nasz jest przystojny. Nie powiem. Ale jakby miał jeszcze dołeczki to normalnie ideał. Ale ideałów nie ma i trzeba się zadowolić Maciejem bez dołeczków. Nad czym bardzo ubolewam ,ale no niestety. Jak to mówią nie można mieć wszystkiego w życiu. Ale zawsze można pobawić się iphonem Mruczka. Ups... Jednak nie. Pacan ma hasło. I jeszcze łóżko rozwalił. A rano ścieliłam je tylko...godzinę. No co duże jest. I na cholerę im tyle poduszek?! Do domu by sobie wzięli, a nie tak tyle dają. Ale no cóż. Trzeba się wyspać ,bo jutro pierwszy konkurs, ale to jak Maciejowaty wyjdzie.
*Andi*
Sobie siedzimy u Freunda i Freitaga w pokoju. My to znaczy: ja, Freund, Freitag, Kraus, a resztę wywiało.
-Słuchajcie. Opowiem wam kawał!
-No dawaj Richi czekamy.-powiedziałem bez większego entuzjazmu. A dlaczego? Odpowiedź nasuwa się sama. Jego żarty nikogo nie śmieszą. Nawet moją babcię która śmieje się ze wszystkiego, no prawie wszystkiego.
-Co robi Prevc na randce?
-Co?
-Na pewno nie jest na niej.-i śmieję się jak idiota. A zapomniałem on nim jest. I to miało być takie śmieszne. Richard serio?! To jest ten twój kawał serio?
-To ten kawał?
-No tak.
-Aha.-Freund chyba załamał się poczuciem humoru kolegi z pokoju. A właściwie jego brakiem.
-Mam jeszcze kilka!-i skąd w nim taki entuzjazm?! Szkoda Severina, bo musi mieć z takim Freitagiem pokój. On serio jest Julią?! Co ta moja siostra w nim widzi?! No błagam! Ona jest ślepa czy co?!
-Słuchajcie mam newsa. Lepiej usiądźcie ,bo padniecie.
-Mamy nadzieję ,że jest lepszy niż kawały Freitaga.
-Dzięki Sev. Nie ma co liczyć na wsparcie kolegi z pokoju.
-Nie ma za co. Mów Markus!
-A więc... -Nie zaczyna się zdania od "A więc"-przerwałem mu.
-Oj. Cicho Welli.
-Mów już.
-U Polaków podobno była jakaś awantura i Kot podobno dostał niezłą bombę od dziewczyny Zni...Zni..Zni...
-Zniszczoła.
-Właśnie. Dzięki. A potem jeszcze od Żyły ,bo to jest podobno siostra jego żony ,a potem jeszcze od Stocha. I siedział na korytarzu z Gretą, bo reszta śmiertelnie na niego obrażona jest. A na koniec dostał od Schlierenzauera i od tamtego momentu ,czyli od jakiś dwóch, trzech godzin ślad po nim zaginął. I nikt nie wie gdzie on jest.
-A nie mogą do Grety zawdzonić? Może ona wie gdzie on jest?
-Dzwonią ,ale nie mogą się dodzwonić. I teraz Poloczki się denerwują strasznie. I jeszcze ojciec Kota dzwnonił do nich i ma przylecieć, bo jego kochanego synka nie ma. A Zni...Zni...Zni...
-Zniszczoł.
-Właśnie. Dzięki. I ta jego dziewczyna zaryczani na korytarzu się włóczą. Znaczy się ona.
-Gosia.-wtrąciłem.
-Co?
-Gosia. Tak ma na imię.
-A spoko. Dzięki.
-I się do siebie nie odzywają. No i podobno wszystko wina jest Kota.
-To nam się porobiło u tych Polaczków.
-O kurwa!-nie wierzę Freund przeklina. Czemu nikt tego nie nagrał? -On na 100% siedzi u niej. I pewnie on poszedł się umyć, a ta zasnęła i nie odbiera. A on nie odbierze, bo się boi, że mu się dostanie za to co zrobił.
-Severin?
-Co? -Ty chyba się z powołaniem pomyliłeś.
-Od zawsze lubię rozwiązywać zagadki.
-Hobby? -Chyba.
-Dobra. Idź do tego ich trenera i mu to powiedz.
-Dobra. Dobra. Już idę.Albo wiecie co? Ja nie będę robił z siebie idioty! Nigdzie nie idę!

****
Tadaaaam!
Przepraszam, że dopiero dzisiaj, ale miałam problemy z internetem.

Misia proszę rozdział dla Ciebie.
Tak bardzo chciałaś romans z Klimkiem ,więc proszę bardzo.
Może nie jest on taki jak byś tego oczekiwała, ale jest. ^^

Pozdrawiam i Zapraszam do czytania.
GosiaczeK

          CZYTASZ=KOMENTUJESZ

poniedziałek, 9 lutego 2015

9.Urodziny Julii ,czyli robi się ciekawie-część 2.

*Julia*
-Greta kochanie moje! Już jesteś!-przytuliłyśmy się.-Gdzie twoja mama? Jak podróż? Na ile przyjechałaś? Wiesz ,że Monica tu jest? I Freitag też?!
-Spokojnie powoli. -zaśniała się. Chyba za dużo tych pytań zadaję.
-Dobrze ,dobrze. Przepraszam. Pewnie jesteś zmęczona po podróży. Richard cwelu chodź tu!
-Czego się drzesz kobieto? O Greta! Co ty tu robisz? - jego mina mogła być jeszcze głupsza? A no tak to Freitag. Każda mina mówi o tym jaki on jest głupi.
-Byś się z nią przywiatał ,a nie patrzysz na nią jak na kibel podczas biegunki. -wreszcie raczył ją przywitać. Ej! Chwila czemu ją obkręca do okoła? Mi tak nie robi! Ktoś tu chyba zazdrosny. Co to to nie. O Richarda? To był dobry żart. Dawno się tak nie uśmiałam. Dawaj jeszcze raz! No może troszkę jestem.
-Dobra. Macie zamiar tak się witać? Czy wchodzicie?
-Ktoś tu jest zazdrosny.
-O ciebie Richi? Chiałbyś chłopie.- tak ,bo na pewno ci powiem. Tak , Richardku jestem o ciebie zazdrosna. Jeszcze czego!
-I tak wiem ,że jesteś.-powiedział mi na ucho i wszedł do środka.
-Ma rację?
-A sama nie wiem. Chodź nie będziemy marznąć. Uwaga na Monicę. Jak przytulisz Andiego to będzie ciekawie. Freitag pewnie będzie się tarzał po podłodze i będzie bliski uduszenia. Richard!
-Tak zazdrośnico?
-Nie jestem zazdrodna!-tupnęłam nogą. O! Nie bywałe Freitag myśli. Niech mnie ktoś uszczypnie. Ciekawe kiedy mózg zacznie mu się dymić?-zabieraj walizkę Grety do mojego pokoju.
-Tak jest Królowa Julio ma!
-Ile to ćwiczyliście?
-Wcale.
-Nie wierzę.
-To uwierz.
-Greta? -i jest mój brat! Gdzie modelka? Rihard szybko ,bo nic nie zobaczysz?
-Andi?- Richard szybko...
-Ślicznie wyglądasz.- oni chyba na Freitaga czekają.
-Ty też dobrze wyglądasz.- hahahahhahahah! Modelka ma chyba zawieszenie. Richi szybkooo...o już lezie. Wygląda jakby biegł maraton.
-Ale ty lepiej jak zawsze.- przytulił ją. Andi przytulił Gretę. Greta Andiego.
Monica czerwona ze złości. Zaraz wybuchnie. Richard nie może oddychać. Nadal się przytulają. Modelka bliska wybuchu. Richard spadł ze schodów. Chyba nic mu nie jest ,bo nadal się turla. Jak dobrze ,że to nagrywam.
-Ekhem...-co za podła tarantula. Richard chyba się dławi śmiechem. Ale nadal się turla. Andi dlaczego ją puściłeś i podszedłeś do SBTZBD? A ten skrót to Freund wymyślił. SWTZBD- Super Brzydka Tarantula Z Brudną Dupą.
To Sev wymyślił. Wczoraj. Na treningu. Freitag wysłał mi raport z treningu ,bo polazła tam. Ma się szpiega...
-Greta to Monica moja....dziewczyna.
Monica to Greta moja...moja...-Richard nadal się turla. A Adni myśli kim jest dla niego Greta.
-To moja...moja...moja...
-Co twoja?
-Moja....moja...moja....moja...-teraz to z Richardem się turlamy ze śmiechu razem. Mój brat chyba nigdy nie miał głupszej miny. Błagam niech nikt tego nie przerywa!
-Moja....moja....moja....-serio?! Ty to chyba specjalnie robisz.
-Moja...moja...
-Przyjaciółka Julii.-Greta coś ty zrobiła?! Andi miał się dalej zacinać. Tarantula miała wybuchnąć. A ty się nadal powstrzymywać by nie przytulić Andreasa. No i po co to zrobiłaś? Po co?
-No dobra Greta chodź do kuchni. Pewnie głodna jesteś.- mama też to chyba widziałaś ,bo się śmieje. Eee...chwila. Czemu ja leżę na Freitagu?
-Złaź ze mnie cepie!
-Ale to ty na mnie leżysz!
-I co z tego! Masz ze mnie zejść.
-Widać ,że jesteś siostrą Wellingera.
-Czy ty mnie obrażasz?! -powiedziałam jednocześnie z Andreasem...

*Andi*
Hymm...to nieźle się zaciąłem. Ale tak swoją drogą to co ja jej miałem powiedzieć ,bo ja nie wiem kim ona dla mnie jest. A Julia z Richardem to chyba by się udusili ze śmiechu. Richard spadł ze schodów. Sam chciałem się z tego śmiać ,ale Monica zaraz by powiedziała "Andreasku nie wolno śmiać się z ludzi niedorozwniętych psychicznie i fizycznie" i pewnie by kręciła tym jej pustym łbem i machała tymi łapskami.
Jak ona mnie wkurza! Na cholerę ja się na to zgadzałem?! Za godzinę impreza urodzinowa Julii. Będzie ciekawie...

*Greta*
-No i gdzie ta twoja mama jest?
-Moja mama jest u mojej babci.
-A tata?
-Pracuje.
-Ale serio chciało mu się wyjeżdżać do Berlina?
-Na to wygląda. Ale od kiedy jesteśmy tam. Czyli 3 tygodnie. Bardzo często są awantury. Codziennie są.
-Ale jak to?!
-Mama coś wie ,ale mi nie powie.
-Ale wiesz o co chodzi?
-Nie wiem. Ale nie długo się pewnie dowiem.
-Aha. Wiesz ,że Richi spadł ze schodów?
-A ty się na mnie położyłaś!
-Przypadkiem!
-Jasne. Jasne. Chciałbyś Richardku!
-Ri... Co?-wypluł sok na jej poduszkę. Będzie krzyk.
-Richardku! Słyszysz?! Jak mogłeś opluć moją poduszkę?! I co ty robisz na moim łóżku?! Nie możesz na nim leżeć! Powiedziałam Richardku! Bo kocham cię jełopie zazsrany! Myślisz ,że bez powodu cię tak wyzywam?! Jeśli tak uważasz to jesteś idiotą! Największym jełopem na...-pocałował ją. Chwila. Stop. Ona go kocha. On ją całuje. Czyli pewnie będą razem. Muszę pomyśleć chwilę.
Jak ich nazwać?  Dobra. Później coś wymyślę.
-Ej Richardki wiecie co?- odskoczyli od siebie jak poparzeni. Chyba ktoś tu o mnie zapomniał...
-Co byś chciała kochana nasza Greto?
-Chciałabym się przeprać ,bo zostało jakieś 45 minut.
-Faktycznie Richard wynoś się.
-Jak dostanę buziaka.
-Zaraz dostaniesz ,ale kopniaka.
-A przed chwilą chciałaś mnie...-spotkał morderczy wzrok Julii i chyba się przestraszył ,bo pomachał i wyszedł. Szkoda chłopaka ,bo będzie go terroryzować.
-Co się tak na mnie patrzysz?
-Nie nic. Szkoda mi Richiego.
-Czemu niby?
-Będziesz go terroryzować.
-Ale zabawne. -prychnęła i rzuciła we mnie poduszką. ale nie dostałam. Buahahahah.
-Ale to nie miało być zabawne. Co ubierasz?
-Muszę pomyśleć.
-To może potrwać chwilę.
-Jesteś wredna.
-Wiem kochanie. -powiedziałam podchodząc do Julii która wpatrywała się w swoją szafę.
-I co ja mam ubrać?
-Co ty na to?
-Aaaaa! Kocham cię!- przytuliła mnie uradowana. A właściwie to prawie udusiła. -A ty co ubierasz?
-Hymm,..hymm... I jak?
-Bosko! Andi chyba padnie ,a modelka wybuchnie!
-To tylko trzeba się pomalować.
-I uczesać.
-No tak zapomniałam.

*Andi*
-I co masz coś? Od godziny grzebiesz w tej walizce.
-Prawdziwa kobieta tak ma.-Grecie szybko to schodziło. Czyli Greta nie jest prawdziwą kobietą?
-Aha. Masz coś?
-Jeszcze nie! Ile razy mam ci mówić?!
-I czego się tak drzesz?
-Freitag? Czego tutaj szukasz?
-Na pewno nie ciebie.
-Pfff...Mam! - emm...em...
-Skąd masz ten kapelusz?!
-W walizce miałam.
-Na cholerę ci ten kapelusz?!
-Kapelusze są teraz modne idioto!
-Zastanawiam się jaką trzeba być idiotką ,żeby zabrać kapelusz na imprezę urodzinową.
-Pfff...
-Ty tu nie prychaj ,bo ty nie jesteś koniem. Ale w sumie twoje uzębienie. Można mieć wątpliwości. Andi co ty na to?
-Może trochę.-  wyszła i trzasnęła drzwiami.
-Nie długo przez nią nie będziecie mieli drzwi w tym domu.
-A weź już nic nie mów.
-Ile jeszcze musisz z nią być?
-Jeszcze z jakieś 3 tygodnie.
-W coś ty się wpakował młody?
-Sam już nie wiem. Jestem idiotą.
-I to jakim.
-Przynajmniej w jednym się zgadzamy, a teraz dupsko podnieś i idziemy na dół.

*Jakoś koło północy*
-Marinus?
-Ona serio ci się podoba?-zapytał niekoniecznie trzeźwy Freund.
-Chyba tak. Może przez to ,że jestem pjany. Ale mi się podoba.
-To idź zagadaj.
-Ale Andreas to jest twoja dziewczyna?!
-I co z tego. Idź zagadaj. Chyba jej się spodobałeś.
-W takim razie. Marinus przystojny-zabawny-inteligenty-podrywacz Kraus idzie na polowanie.
-To idź.
-Idziemy bliżej.
-Szybko. Ale tak ,żeby się skapowali.
-Cicho zaczyna.
-Hej wróżko może chciałabyś przejechać się na moim jednorożcu. -hahahhahhahh co?!
-Eee...
-A może poszukujesz Kena Barbie?-Sev z Richim duszą się ze śmiechu. Dobra ja też.
-Eee....może innym razy.
-I co? Nie podobam jej się.
-Ona jest nieśmiała. Dlatego.
-Właśnie Marinus. Jest nieśmiała.
-A teraz dobranoc panom.
-Chyba żartujesz sobie?!
-Nie. Dobranoc. Cześć.
 
                        *************
Bum! Tssss....
I urodziny Julii na tym się kończą.
Podoba mi się ten rozdział.
Kończony o godzinie 1:54
Dobra to następny rozdział zaczęty już jest ,więc będzie szybko. Pewnie jutro będzie...

Zapraszam do czytania:
GosiaczeK :*

            CZYTASZ=KOMENTUJESZ