poniedziałek, 16 lutego 2015

10. Witaj Titisee!-czyli to dopiero początek problemów.

*Greta*
Witaj Tittise! Kolejny konkurs Pucharu Świata w Titisee-Neustadt. To nie ta sama atmosfeta co w Zakopanem. Ale w Tittise nie jest dużo gorzej. Tylko od ostatniego konursu Tittise źle mi się kojarzy. I tak jakoś. O nie! Skiku mi się chce. Miśka! Gdzie ona jest? Jeszcze przed chwilą tu była. I mnie samą zostawiła. Samą ,bo Gośka poszła razem z nia. Super! Jeszcze Wellinger tu idzie! Świetnie!
-Cześć. Dawno się nie widzieliśmy.
-Cześć od urodzin Julii z miesiąc.
-No tak. A robisz coś wieczorem?-co? Ja nie mogę iść! Coś wymyślę.
-Nie mogę.-muszę coś wymyśleć. Wiem!
-A jutro?
-Andi ja mam chłopaka.-nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy.
-Greta! Tu jesteś! Wszędzie cię szukałem.-Klimek! Chłopie jestem ci winna przysługę. Albo jakieś piwo.
-To ja już pójdę.
-Już?-oj Klimek ,Klimek gdybyś wiedział czemu on idzie to byś się udusił ze śmiechu.
-Tak ,bo czekają na mnie. Cześć.- i poszedł.
-Aha. To spoko. A temu co?
-Później. A wiesz gdzie Miśka? Wszędzie jej szukam.
-Nie wiem. Myślałam ,że jesszukająbą i Gosią ,bo razem poszły.
-Wiecie gdzie jest Gosia? -i Zniszczoł też Gosi szuka?
-Olek. Jak ty nie możesz nie wiedzieć gdzie jest twoja dziewczyna? Jaki z ciebie chłopak?- e co? Ja się chyba przesłyszałam.
-Na pewno lepszy niż ty.-a jednak nie. Mam jeszcze dobry słuch.
-Ej! Chwila. Spokój. Czemu ja nic o tym nie wiem?
-O czym nie wiesz?-raczyły się pojawić księżniczki.
-O tym ,że wy chłopaków macie.
-A jakoś tak wyszło.-jakoś tak wyszło? Miśka zaraz ci przywalę.
-A gdzie wy byłyście?
-Bo my z Miśką byłyśmy... -Tylko spróbuj coś powiedzieć to powiem coś czego nie chcesz ,żebym powiedziała.
-Gosia zrobiła wielkie oczy ,Olek tak samo. A Miśka z Murańką uśmiechnęli się zadziornie. To ja już wiem jak oni się podobierali.
-Biedna moja Gosia. Biedna moja malutka.-lamentował Olek przytulając Gosię. Jeny! Jak oni ślicznie razem wyglądają. Oni są tacy uroczy. Aww...
-Rzygam tęczą!-powiedzieli razem Miśka z Klimkiem i ze śmiechem odeszli trzymając się za ręce.
-Nie słuchajcie ich. Ślicznie razem wyglądacie. I życzę wam dużo szczęścia i miłości i wszystkiego.-powiedziałam uśmiechajać się do nich.
-Dziękujemy.-powiedzieli razem. I uśmiechnięli się do siebie. Jacy oni są uroczy. Nie dość ,że razem ślicznie wyglądają to jeszcze są zgrani. Wooo...
-Mamy dwa problemy zakochańce.
-Jakie?-zapytała Gosia nadal wtulona w Olka.
-Po pierwsze jak na was tak patrzę to też chcę chłopaka ,bo jak na was tak patrzę to mi się tak cieplutko na sercu robi. A po drugie to jak zareagowały fanki Olka na to ,że jesteście razem?
-Po pierwsze to musisz kogoś znaleść. A po drugie to Olek kochanie co twoje fanki na to? -powiedziała Gosia patrząc na Zniszczoła już nie przytulona tylko trzymali się za ręce. Ale nadal wygladając uroczo.
-Po pierwsze właśnie. A po drugie to sam nie wiem.- powiedział i zaczęli się śmiać. Śmieją się ze mnie. Oj nieładnie. Nie ładnie ,nie ładnie. A ja już powiedziałam im ,że ślicznie razem wyglądają. Chwila. Oni nie z tego się śmieją. Dobra. Mój błąd.
-Ej! Zakochańce! Jak myślicie jaka byłaby reakcja fanek Kota jakby miał dziewczynę.
-Byłaby wielka drama. -Wzrosłaby liczba samobójstw.
-I pewnie liczba usiłowania morderstwa.
-Biedny los miałaby dziewczyna Maćka.
-Biedny los miałby Maciek.
-Czemu miałbym mieć biedny los?
-Miałbyś biedny los jakby twoje fanki dowiedziałyby się ,że masz dziewczynę.
-Ale ja nie mam dziewczyny.
-Czas najwyższy sobie znaleść.
-Gosia ,Brutusie i ty przeciwko mnie?
-Oj, bo ty taki stary już jesteś. I byś sobie jakąś znalazł.
-Maciek ,nie martw się ja też jestem sama.
-Zniszczoły spojrzały na siebie z wielkimi oczami i uśmieszkami. Oni na coś wpadli. O nie! Nie! Nie! Nie! Małe wredoty.
-Łoluś idziemy? Murańki nas wołają. -To idziemy.
-Oluś kochanie weźmiesz mnie na barana?
-Pewnie. Tylko jak mi się coś stanie to ty idziesz do Kruczka.
-Czy ty coś sugerujesz?
-Nie. Tylko tak mówię. I nie patrz tak na mnie tylko wskakuj ,bo się rozmyślę.-i wskoczyła mu na plecy. Oj,te zakochańce moje.
-Oluś tylko łapy przy sobie ,bo do Kruczka pójdę.
-Czy ty coś sugerujesz?
-Ja? Ależ skąd!-i odeszli śmiejąc się. Znaczy się Olek szedł ,bo Gosię wziął na barana.
-Ślicznie ze sobą wyglądają.
-Też tak uważam. Zakochańce dwa. -Jak oni są w pobliżu to nie da się nie uśmiechać.
-Dokładnie. Miłość i radość biją od nich na kilometry.
-Dokładnie. Robisz coś wieczorem?
-Nie ,a co?
-To zabiorę cię gdziesz po kolacji. Jeśli oczywiście chcesz.
-Czy to randka? -Tak. Ale jeśli nie chcesz to ja...
-To widzimy się po kolacji. -pocałowałam go w policzek i poszłam w stronę domku Polaków. Po chwili dołączył do mnie Kot i poszliśmy razem.
*Andi*
Obserwowałem ich od jakiegoś czasu. I nie towarzyszyły mi radość i szczęście. Była to raczej zazdrość i ogromna złość. Nie jest ona z Muranką ,bo jest on z tą całą Miśką. Ze Zniszczołem nie jest ,bo jest z tą Gosią. Kot. Tu pozostaje znak zapytania. Sam nie wiem co o nim mam myśleć. Po moim trupie będą razem!
-Młody odpuść sobie. -pan Freund wielki ekspert się znalazł.
-Którą ma sobie odpuścić?
-Wszystkie trzy Markus.
-Ale one są wszystkie trzy zajęte. Ta pierwsza jest z Murańką ,ta druga ze Zni...Zni...Zni...
-Zniszczołem.
-Właśnie. Dzięki Sev.
-Nie ma za co.
-A trzecia z Kotem.
-Ona z nim nie jest.
-Jak nie?
-Normalnie.
-Ale ja widzę jak ich do siebie ciągnie. Normalnie jak magnez do lodówki.
-Trafne porównanie.
-Wiem. Widzisz Richard też tak uważa.
-Eisenbischler jesteś idiotą. Wiesz? -Na pewno nie takim jak ty. Ja nie miałem takiej fajniej dziewczyny i nie zostawiłem jej przez własną głupotę i niedorozwinięty ,ptasi móżdżek.- poklepał mnie po ramieniu i poszedł. Miał rację. Cholerną rację. Ciągnie ich do siebie. I straciłem ją przez to ,że jestem takim idiotą i debilem. Ale taki już los Andreasa Wellingera.
*Greta*
-Ale serio zwymiotowałaś na jego buty?
-No serio. Minę to miał jakby miał zaraz wybuchnąć. -Sama miałaś wybuchnąć.
-Ale to twoja wina Murańka ,bo wiedziałeś ,że zjadłam watę cukrową ,a wcześniej duże frytki i jeszcze dużą pepsi wypiłam i mnie na kolejkę górską zaciągnąłeś. Ostrzegałam cię.
-Tssaaa...pamiętam.
-A wy Zniszczoły co tak cicho siedzicie?
-Dzieci planujemy.-chwila coś ty powiedział? Wyplułam przez ciebie żelki dwa. Moje ulubione kwaśne.
-Co?!-reakcja zebranych nie mogła być inna. Zebrani w składzie: Ja,Murańka ,Murańkowa ,Kamil ,Koteł ,Pietras ,Dejvi ,Jasiek i Skrobot. Kiedy on tu przyszedł? Dobra kit ze Skrobotem. Ważniejsze jest to co Olek powiedział.
-Łoluś żartował. -po głowie dostał od Gosi. I dobrze. Z takich rzeczy się nie żartuje.
-Ja już myślałem ,że wujkiem będę. -powiedział Kamil ze smutną miną.
-To zrób sobie sam dziecko. To tatusiem będziesz. Będziesz miał godnego zastępcę mistrza.
- Właśnie! Pjonsia Misia!
-Murańkowa ma rację. Zrób sobie mistrza.
-Kto?!-czy to takie szkokujące? Chyba nie bardzo ,bo mnie ,Zniszczołów i Mruczusia jakoś nie całkiem.
-Miśka.
-Aha.
-Hahhahahah-i z czego ten Skrobot się tak śmieje?
-Byś się podzielił z nami co cię tak śmieszy.
-Właśnie. Mów nam tu jak na spowiedzi.
-Bo ja sobie dzisiaj przed śniadaniem na spacer poszłem ,bo jakoś spać nie mogłem. I sobie idę ,a tam w krzakach się coś rusza.
-Skrobot! Nie ładnie tak ludzi w krzakach podglądać.-Ziobro pierwszy raz chyba odezwał się tego wieczora.
-Nie przerywaj. A tam w krzakach sobie Wellinger, Kraus i Freitag siedzą i...żelki wpieprzają. Tak patrzę na nich. A oni tam mają żelki ,wafelki , prażynki ,jakieś ciastka i pełno wszystkiego i po kilka paczek. Ja tak na nich patrzę. Oni na mnie. A tu nagle Freitag ze łzami w oczach i łamiącym głosem mówi ,błagam tylko nie mów nic naszemu trenerowi. Błagamy. Damy ci coś. Tylko nic nie mów.-dobra w sumie to jest zabawne. Ale no dobra.
-I co im wziąłeś? -Wziąłem żelki wszystkie ,dwie paczki wafelków ,ciastek.
-Ale zły z ciebie człowiek.
-Ale to nie wszystko.
-Coś ty wziął? -Wziąłem bluzę Wellingera i jeszcze kilka milek mi dał.
-I to takie śmieszne?-Kot niezłapał -Ale ty nie widziałeś ich przerażenia w oczach. I jeszcze gadałem dzisiaj z Wernerem i jak ich zobaczyłem to powstrzymywałem się ,żeby się nie śmiać.
-To dlatego Freitag ma tą obniżkę formy. Nie obniżkę ,ale podwyżkę i nie formy ,ale wagi. To ja już wiem wszystko.
-To kiedy mam urodziny?
-Gosia. Ale to Olek to twój chłopak. -Kamil? Ty chcesz kapciem moim dostać?
-Dawaj tego psiaka! Czekam.
-Co ta Ewka z tobą ma co mistrzu?
-Bajzel to na pewno.
-Jasiek nie pomagasz. No miszczu. Powiem Ewie wszystko. Zobaczysz.
-Pff...to mów sobie.
-Dobra. Ale pamiętaj sam mi kazałeś.-i Zniszczołowa dzwoni do Ewki. "Hej Ewcia...chodzi o Kamila...nie z nogą wszystko dobrze ,tylko z głową nie tak coś jest... Chyba za długo cię nie widzi i nam tu pyskuje...łoki-toki...pa...pewnie...buziaki."
-I co ci ta moja żonka powiedziała? -Zadzwoni do ciebie po kolacji.
-Właśnie! Kolacja zaraz! Laski idziemy!-Murańkowa kopnęła Klimka w tyłek. Ta to jest udana. A Zniszczołowa to swojemu dała buziaka w policzek. I poszłyśmy. Chwila. Czemu Kamil idzie? Za kobietę się uważa? Cała zgraja idzie za nami. To my mamy kadrę kobiet ,a nie mężczyzn. A właściwie to takich dużych dzieci.
-A wy płeć zmieniliście?
-Skąd takie pytanie? -Bo ja powiedziałam laski.
-Serio?
-No to chyba na to wychodzi.
-Koniec tej gadki szmatki. Idziemy jeść.
-Właśnie. Głodna jestem.
-Olek! Gosia głodna jest czemu swojej dziewczyny nie karmisz!
-A czemu ty w ogóle masz dziewczynę Dawid? Zacznijmy od tego. -powiedział Olek przytulając Gosię od tyłu.
-A czemu ty masz? Teraz to będzie ciekawie ,bo Zniszczoły zabijają Kubackiego wzrokiem.
-A...
-Nie jest taki jełopem jak ty!- ktoś tu nam się zdenerwował. I to nie byle jak się zdenerwował.
-A ty okres masz czy co? Bo jakoś tak humorki nam zmieniasz co? Albo w ciąży? Bo jakoś nam więcej Gosi od Zakopanego się zrobiło.-Kubacki masz szczęście ,że Olek ją przytulał ,bo leżałbyś na tej podłodze martwy. Dejvi nam się wredny ostatnio zrobił. Zaraz będzie riposta.
-A ty coś nam tu ostatnio bardziej myślisz. Zmalało ci się to coś między nogami? A zapomniałam! Ty tam nigdy nic nie miałeś ,więc jak mogło ci cokolwiek zmaleć. Zapomniałam.
-A skąd wiesz ,że nic nie mam co?
-Po pierwsze sam to przed chwilą przyznałeś. A po drugie twoja była dziewczyna to moja siostra. I kazała ci przekazać ,że możesz wpaść zobaczyć swoje dziecko.-to nam Kubacki zbladł. Tak bladego Kubackiego jeszcze świat nie widział. A ta się śmieje jakby ją coś opentało. -żartowałam Kubacki. To moja kuzynka. A dziecko jej męża. Oj ,Dejvi ,Dejvi ,Dejvi. Gdybyś widział tylko swoją minę.-i weszła na stołówkę ze śmiechem. A Dawid wygląda lepiej. Ale to jego przerażenie wymalowane na twarzy. Nie dziwie się ,że Nie wytrzymała. Ale fakt przesadził.
-Cześć Gregor! Co tam u brata? Pozdrów go! Glorię! I rodziców! I Sandrę! -Co?! To Olkowa ma wtyki u Schlierenzauerów. Czemu ja nic o tym nie wiem. Ale wiem jedno ktoś tu jest zazdrosny. I nie będę pokazywać palcem na Zniszczoła.
-A skąd ty młoda znasz Schlierenzauerów co?
-Moja babcia to ich sąsiadka. I znam rodzinkę Schlierenzauerów. A ten Lucas to całkiem ,całkiem. Szkoda ,że młodszy. Ale wiek to nie przeszloda można obejść.
-Olek zabija go na odległość w tej chwili.
-Olek. Wiesz ,że żartowałam nie
-Nie do końca.
-Oluś no ,ja nie chcę rzadnego Schlierenzauera. No chyba ,że ty miałbyś na nazwisko Schlierenzauer to tylko wtedy.-prosto w oczy mu powiedziała z tym jej słodkim uśmiechem. I te dołeczki. Ja też chcę dołeczki! Murańki tęczy szukaj -Ale nie żartuj mi tak więcej ,bo następnym razem zawału chyba dostanę.
-Czemu Olek miałby zawału dostać?-ups...Kruczek słyszał. Tylko ile?
-Bo Gosia nam Aleksandra straszy ,że się wbije do rodziny Schlierenzaurów. -ładnie to powiedział Koteł smarując chleb masłem
-Ale to żart był!-Zniszczołowa krzyknęła do Kruczka ,bo na drugim końcu stołu siedział.
-Mała!-Schlierenzauer chyba słyszał ,że mowa o jego nazwisku. Mała to Gosia jest ,jakby co.
-Czego duży?-no spory to on jest. Zwłaszcza przy tym Gosinym metrze sześćdziesiąt cztery.
-Co tam o mnie mówisz?-oni nie mają na tyle kultury ,żeby krzyczeć do siebie? Przecież blisko siebie siedzą.
-Potem ci powiem! I powiedz Krafterowi ,że nie ładnie tak skarżyć!
-Dobra!
-Słyszałem!-serio? Trzeci?
-I miałeś kapusiu!-odrzyknęła i wróciła do jedzenia do kanapki. -Waszym zdaniem ,który dżem jest lepszy? Brzoskwiniowy czy wiśniowy?-ta to chyba nie ma większych problemów. Najpierw z Austriakami drze mordę ,a teraz pyta się o dżem. Jak to który pewie ,że wiśniowy.
-Wiśniowy! Każdy woli wiśniowy.-mistrz zdecydował za wszystkich.
-Ja wolę brzoskwiniowy.-Mruczuś odwarzył się nie zgodzić się z Kamykiem. Odważniak z niego!
-A ty to dziwny jesteś.-skwitował to Ziobro.
-Brzoskwiniowy najlepszy! Piona Maciuś! -co za dziwadła się dobrały. W końcu siedzą obok siebie. Ona chyba powinna zmienić Olka na Kota. Albo lepiej nie ,bo ludzie mogliby pomyśleć ,że to rodzina jest. Nawet podobni są. Oczy. Identyczny kolor. Włosy też. Nawet karnacja. Tylko wzrost. To najbardziej rozróżnia. Ale wzrost o niczym nie świadczy. No i płeć oczywiście. Dobra koniec z porównaniamy Gosi do Kota ,bo to dziwnie musi wyglądaja jak tak na nich patrzę z przymróżonymi oczami i uśmiechem i w dodatku z kanapką w buzi.
-Co ty tak im się przyglądasz co?-a co cię to Skrobot obchodzi? Znajdź sobie coś do roboty ,a nie.
-Podobieństwa wypatruję.-ja to na głos powiedziałam? Ups! Wymskło się! I wszyscy się spojrzeli na Koto-podobnych. Świetnie! Ale przynajmniej cicho się zrobiło. Przynajmniej przy naszym stoliku. Cicho jest ,a tu nagle taki Klemens beka. Ten to ma wyczucie czasu. Ja rozumiem ,że może się zdarzyć. Ale musiał tak głośno? Aż echo poszło! -Przepraszam. Nie chiałem. Aczkolwiek. Wymsknęło się.
-Nie musiałeś tak głośno. Poczułam to co jadłeś.-oj ta Murańkowa to na serio wie co powiedzieć. Oczywiście, że wszyscy się śmiać zaczęli. Inaczej być nie mogło.
-Wiesz co? Nie pomagasz kochanie.
-A czy to miała być pomoc? Ja tylko ci uwagę zwróciłam obiadku. -i kolejna fala śmiechu. Chodź to nie było zbytnio śmieszne. Ale dobra. Niemcy przyszli ,czyli kolejny problem na głowie.
-Jak myślicie kto jutro wygra?
-Jak to kto? Oczywiście ,że ja! -nie ma to jak skromność mistrzu.-A tak na serio to nie wiem. Dużo jest kandydatów np. Prevc-i tu Gosia z Miśką z nieznanych towarzystwu powodu zaczęły się śmiać i łatwo im nie przeszło.
-A co ja takiego śmiesznego powiedziałem?
-Gdybyś wiedział z czego to też byś się śmiał.
-Pokażemy ci później.
-Aha. To spoko.
-A może i spoko. To się okaże w przyszłości.
-Nagram twoją reakcję.
-A to złe jest czy dobre?
-Zależy z której strony paczać na to.
-Aha. Zaczynacie mnie przerażać.
-Ma się twittera. Ma się informacje. -Ja też mam twittera.
-Oj Mruczek. Nie takiego.
-To znaczy?
-Anonimowego. Nie masz anonimowego.
-To takiego można mieć?
-A dlaczego nie?
-A obserwujecie mnie?
-I kolejna fala śmiechu je przeszła. -Pamiętasz takie dwie co ci co jakiś czas ci twitter zaspamówują?
-To wy?
-Si!-i zaczęła się kolejna dawka śmiechu. Tylko ,że tym razem Koteł razem z nimi.
-A na serio miałaś ten sen?
-Jaki?
-Ten z jacuzzi.-i tu nam Małgorzatka spaliła buraka.
-No tak. -chyba się zawstydziła ,że o tym wie.
-To ty to czytasz?!-Miśka szoku dostała. Chyba są tam dość kompromitujące rzeczy.
-Tak. A z tym Wellingerem przebranym za króliczka to myślałem ,że się zsikam ze śmiechu. Ale nie mam zielonego pojęcia ,czy weźmiesz ślub z Prevcem Gosia i czy pójdziesz z nim na wesele Miśki i Andreasa.Fajny sen.-Kot się śmiał ,a wszyscy zszkowani zastygli w bezruchu. No, może oprócz śmiejącego Kota ,który smarował chleb dżemem brzoskwiniowym. Chyba nie powinien był tego mówić.
-Zaraz zginiesz!-Gosia nawet zaczęła dusić już Maćka. Ale ją siłą odciągnęli Kamil ,Olek i Skrobot. Coś za dużo ostatnio tego Skrobota jest. Ale no dobra. Przestraszony Maciek siedział wpatrzony w Gosię ,która za karę siedziała obok trenera. Też bym go chciała zabić.
-Miśka podasz mi dżem? -Zaczekaj tylko sobie posmaruję kanapki.
-posmarowała sobie dwie kanapki i...wsypała do niego soli. Wymieszała i podała. A ten jakby niby nic go zjadł. Jedna kanapka. Druga. Kot wypił cały kubek zielonej herbaty. Trzecia. Kolejny kubek. Zostało większe pół słoika to wsadziła do kieszeni to schował mówiąc ,że szkoda ,żeby się tyle Dżemiku zmarnowało. Oj, ten Maciej to czasami ludzi zadziwia.
*Andi*
Cały czas się śmiali. Nagle wszyscy zastygli ,a po chwili....Gosia zaczęła dusić Kota. We trzech ją odciągali. Ile ona ma siły? Ale podobno ludzie w napadzie furii mają o wiele więcej siły. Potem Miśka mu soli dosypała ,ale się chyba z kapnął ,bo tak spojrzał na tą kanapkę i uśmiechnał się. A herbaty to chyba z pół litra wypił. I jeszcze wsadził słoik do kieszeni. Ci Polacy to są serio dziwni. Ale no cóż. Takiego Polaka trzeba znosic. A tak swoją drogą coś ich się rozmnożyło. Dobra. Dziewczyny są z nimi. A ładne te dziewczyny mają. Ale zajęte. Wellinger? Ta trzecia przez Ciebie. Wiesz o tym? Ale tak pośrednio. Nie tylko ja tu winny jestem. Ale no dobra. Trzeba już iść. Jezu! Co ten Severin tak na mnie patrzy? Zakochał się czy co? Przecież on ma tą swoją. Chyba ,że to jakiś nie wiadomo co jest. Wellinger jesteś idiotą! Brawo za refleks! Piona! I jeszcze jedna! Welli. Znajdź sobie jakąś dziewczynę. Co? Błagam cię znjadź sobie jakąś ,bo zaczynasz mi tu wariować. Wiesz? To sobię na spacer pójdę. Może jakąś spotkam. Spotkam swoją przyszłą żonę. Buahahah! To dobre było! Dawaj jeszcze raz! Swoją przyszłą żonę masz spotkać na meczu Beyernu. Chyba ktoś tu o tym zapomniał! Nie będę pokazywać placem na ciebie Wellinger. Dobra. Skończ te swoje wywody panie ,bo na spacer idziemy. Ubieraj buciki ,kurteczkę i czapkę i idziemy. Gdzie jest Kraus? Gdzie jest ten rudy pajac? A tak swoją drogą to moja pięcioletnia kuzynka się go boi. Jak skoki ogląda i widzi go to ataku paniki dostaje. Marinus Kraus straszy małe dziewczynki. Biedne małe dziewczynki. Wellinger miałeś gdzieś iść. Zapomniałeś? A już ,już. Czekaj no! Gdzie moja milkowa czapka? Gdzie moja czapka do cholery jasnej?! Jak ja mam wyjść bez mojej czapusi? Na pewno rudzielec ją wziął ,bo swojej nie mógł znaleść. Chwila. Skrobot ją ma No to świetnie. Andi Gratulacje. Pewnie miał z nas ubaw. No cóż muszę bez czapki. No trudno. *Greta*
-Gotowa?
-Czekaj. Chwileczkę. Szukam buta.-powiedziałam zaglądając pod łóżko. -Tego buta?-zapytał wymachując moim butem.
-Tak. Gdzie był?
-Między szafą ,a łóżkiem Gosi chyba ,bo ze Zniszczołem na nim siedziali. -Tssaaa...to jej łóżko.
-A gdzie Ci lokatorki wywiało?
-Szczerze? Sama nie wiem.
-Z chłopakami nie poszły ,bo grają w Fifę z resztą.
-Ja też chcé pograć!
-To pograsz jak wrócimy.
-Niech Ci będzie.
-Gotowa?
-Teraz tak.
-To chodź.
-Rękawiczki! Bym zapomniała! Nie wyschły jeszcze buuu...
-A co robiłaś ,że są mokre?
-Z dziewczynami przed kolacją zrobiłyśmy bitwę na śnieżki. -Co?! Czemu nas nie zawołałyście? -No wiesz...bo my w dwójkach byłyśmy.
-To znaczy?
-Trzy grupy ,po dwie osoby.
-No i jakie były te grupy?
-Gosia i Olek, Miśka i Klimek ,ja i...
-I?
-Ja i Kamil.
-No to świetnie.
-A reszta nie wiedziała?
-Piotrek z Dawidem i Jankiem sędziami byli.
-Czyli tylko mnie nie było?
-A podem zrobiliśmy wojnę zawodnicy vs. sztab trenerski.
-A wy? Dziewczyny?
-Pomieszane byłyśmy.
-Aha. To fajnie.
-Bardzo. Nie zgadniesz kto MVP został!
-Kto?
-Kruczek!
-Żartujesz?
-Nie bardzo. Kamil dostał od niego chyba z 10 razy w głowę. Z czego dwa w czoło.
-Żałuję ,że tego nie widziałem.
-Żałuj.
-Czemu nikt mnie nie zawołał?
-Gosia miała cię zawołać.
-Ale mnie nie zawołała.
-Powiedziała ,że nie chciałeś ,bo stwierdziłeś ,że to dla idiotów i niedorozwyniętych dzieci. I masz przerąbane jutro.
-Czemu?
-Bo masz za to wycisk na treningu.
-Co za wredna małpa! Nawet jej u mnie nie było! -a go wrobiła. Próbujé mu nie zaśmiać się. Ale no dobra. Nie wytrzymałam.
-Czy to takie śmieszne?
-Tak. I to bardzo. Ale twoja wina.
-Czemu?
-A kto powiedział jej śnie przy wszystkich.
-Ale ja tylko to przeczytałem.
-Ty wredna szujo!-ojć! Powiedział to chyba w złym czasie. Ale no tak byliśmy na korytarzu. To sobie grabi Kotek. Grabi. Oj, grabi.
-Ja?!
-Nie Matka Boska!-czy ona ma moc zabijania ,bo Kot potknął się o własne nogi i leży na podłodze.
-Ty jesteś nie lepsza!-oł! Odważył się odezwać. I wstał! Chyba już sié uodpornił.
-O co ci chodzi?
-Przez ciebie będę miał wycisk na treningu!-a ta w odpowiedzi zaczęła się śmiać.-Czego się śmiejesz głupia małpo?-co on powiedział?! Ma jeszcze groźniejsze spojrzenie. Podeszła do niego. Oni zabijają się wzrokiem!
-O ci Maciek chodzi co? Jakoś od kiedy jestem z Olkiem coś ci odbija. Ja cię nie poznaje. Znam cię od dobrych kilku lat. I jakoś teraz mnie nie lubisz? Jakoś dłużej? Czy może nigdy mnie nie lubiłeś? Co?!-ołć! Ona ma łzy w oczach. Chwila. Co?! To są sąsiedzi? Fajnie. Ciekawych rzeczy ja się dowiaduję. Nie ma co.
-Ja cię kocham debilko!- i ją pocałował! O cholera! Jeszcze większa cholera! Olek tu też jest! Ta chcę się od niego oderwać ,a ten jak jakaś pijawk się do niej przyssał. Ten Kot to jest nienormalny. O w końcu odessał się.
-Ty jesteś nienormalny! Ja cię nie kocham! Kocham ,ale jak brata! Jesteś chory psychicznie! Ja nigdy z tobą nie będę! Nie rozumiesz?! Teraz mnie kochasz?! Teraz jak mi już przeszło?! Jak jestem z Olkiem?! Którego kocham?! Serio teraz?! A jak ci kilka lat temu powiedziałam to powiedziałeś mi to samo! Nie nawidzę cię za to! Rozumiesz?! Nie nawidzę! -no tak przesadził. Biedna Gosia. Ale cham z tego Kota. Jeszcze się nabija z tego. On doskonale wie ,że Olek stoi za Gosią. Co za...wrrr!!!
-No wiesz. Jakoś długo z nim jeszcze nie będziesz.
-Co? O co ci chodzi?!
-Odwróć się kochanie. To zobaczysz. -Nie mów do mnie kochanie!-wycedziła mieżąc w niego palcem. I odwróciła się i zobaczyła...zobaczyła Olka ,któremu łzy płynęły po policzku. Biedne moje. Wszystko przez Kota! Wrrr!!! Biedne moje dzieciątka. No kit z tym ,że Olek jest starszy ode mnie ,a Gosia jest rok młodsza. Ale kit z tym! Miśka z Klimkiem to też moje dzieci. Mam czwórkę dzieci! Dwójka starsza. I dwójka o rok młodsza. To ciekawie się zrobiło nie powiem. Ale o tamtej dwójce kiedy indziej. Więc wracają do prawdziwego świata. Zniszczoł poszedł do siebie trzaskając drzwiami. A Gosia...Gosia przywaliła Kotu ,aż ten się opluł i poszła. Również trzaskając drzwiami. Cała kadra zabija Kota wzrokiem.Z Kruczkiem włącznie. I dobrze. Bardzo dobrze. Mogą mu jeszcze przywalić. Piotrek mu przywalił ,aż mu krew z nosa poleciała. Kamil poprawił. I wszyscy poszli do siebie. Zostawiając go na pastwę losu. Pewnie zaraz do ojca zadzwoni ,że go tutaj nikt nie lubi i go biją. Ale na serio ,żeby dziewczyna tak mu przywaliła ,aż mało nie padł? Dobra. Może i jest niska ,ale siłę to ma. To nam się porobiło. I jeszcze pewnie od Justyny mu się dostanie ,bo to jej młodsza siostra. Czyli też kuzynka...kuzynka Małysza! WOW! ALE JA MAM REFLEKS! WOW! Ja nie chcę nic mówić ,ale ktoś Kot Chyba dostanie od Małysza. Ale sam sobie mleko spalił ,to teraz musi je teraz wypić. Ale dałam teraz! O! Schlierenzauer idzie. Do Gosi poszedł. A czemu ja stoję na korytarzu i gapię się na Maćka? A no tak ja miałam z nim iść.
-Też mi chcesz przywalić? Dawaj śmiało! -hym...Maciej Kot płacze! Nie wierzę. Dobra. Nie ważne. Pewnie nie raz płakał.
-Nie ,bo leżącego się nie bije. Ale możesz się spodziewać ,że zaraz Schlieri przyjdzie i ci przywali.
-Czemu on?
-Przyjaźni się z nim.
-Wiem. A wiesz ,że ona żartowała z tą babcią co mieszka koło Schlierenzauerów? Tak na serio to ona zna ich ,bo ona z nim się przyjaźni dość długo i jak mieli kiedyś jakąś wycieczkę do Austrii. I jak byli w Innsbrucku to zadzwoniła do Schlierena ,a ten po nią przyszedł ,niby że rodzina. Ale tak na serio to puścili ją z nią tylko dlatego ,że to Gregor i podbajerował nauczycielkę. A u Gregora był Lucas i Gloria i Sandra oczywiście. I się jakoś z Lucasem jakoś dogadali i kontakt mają do dziś ,a że rok różnicy jest między nimi to inna sprawa. Kiedyś nawet Gregor z Piotrkiem się założyli ,że będą małżeństwem.-zaśmiał się- A za kilka dni przyszła do mnie i powiedziała ,że z Lucasem uzgodnili ,że jak będą po czterdziestce i nadal będą sami i będą się znali to wezmą ze sobą ślub. I się wtedy wściekłem ,bo jakoś trzy lata wcześniej obiecaliśmy sobie to samo. I nie odzywałem się do niej ,a po jakimś tygodniu przyszła do mnie i powiedziała mi ,że mnie kocha. A ja się wtedy wściekłem i powiedziałem jej dokładnie to samo ,co ona dziś. Mimo ,że..
-Mimo ,że ty ją kochałeś już wtedy? -Właśnie. Ja sobie chyba tego nigdy nie wybaczę. Jak ja mogłem jej coś takiego powiedzieć?-schował twarz w dłonie i zaczął płakać. I go przytuliłam. Tak po prostu. I nagle przyszedł Schlierenzauer z Gosią ,która wysiała na jego plecach. Najwyraźniej próbowała go zatrzyamć. Co jak widać się nie udało. Maciek wstał wcześniej zdejmując moje ręce i tak po prostu dał sobie dać w twarz. No cóż tak załamanego Kota jeszcze świat nie widział. I odeszli. Znaczy się Gosia i Gregor. Odeszli.
-A wiesz co jest najgorsze w tym wszystkim?
-Że to twoja wina?
-To też. Ale najbradziej to ,że mój ojciec mnie podpuszcza.
-To znaczy?
-Jak były jakieś zawody ,a ja byłem w domu i ogladałem z ojcem i raz ją pokazali to powiedział ,że jak ja byłem w kadrze to ,wtedy nie jeździła. No i jak to on jeszcze trochę pogadał. I wydawało mi się , że ma rację ,że to co mówi to jest prawdą i się kłóciliśmy przez to. Przez to ,że słuchałem tylko ojca, zamiast posłuchać też jej. Doskonale wiedział ,że ją kocham. Robił wszystko ,żebym się odkochał. Jak już myślałem ,że już mi przeszło to jak wracając od Kamila zobaczyłem jak się całują z Olkiem. I w tamtym momencie coś we mnie pękło. Wróciłem do domu. Zamknąłem się u siebie i siedziałem cały dzień u siebie w pokoju. Ja ją tak bardzo kocham.-i znowu zaczął płakać. Przytulił się do mnie.
-Maciek. Musisz z nią porozmawiać i jej o wszystkim powiedzieć. Z Olkiem też.
-Tak wiem. Doskonale o tym wiem.
-Ale jutro Maciek. Niech ona się z tym wszystkim prześpi.
-Ale gdzie ja mam spać? Oni mnie teraz zlinczują?
-Chodź do mnie.
-Ale ty przecież...
-Ja mieszkam w innym hotelu Kotełku.
-Ale ty...
-Tylko siedziałam u nich. No chodź mam duże łóżko. Spokojnie. Nie bój się.
-Ale moje rzeczy.
-Przyjdziemy na śniadanie.
-Ale....dobra idę. Niech ci będzie.
-wstał. Zabrał swoje rzeczy z pokoju dziewczyn i poszliśmy do mnie. Znaczy się do mojego hotelu. A ,że daleko nie jest to po jakiś 15 minutach byliśmy na miejscu. Recepcjonistka dziwnie na nas popatrzała. Ale mam ją gdzieś ,bo ona jaką wredna jest. Dziwne babsko i tyle w tym temacie.
-Zapraszam w me skromne progi.-machnęłam ręką otwierając drzwi.
-Nie takie skrkmne i nie takie twoje.
-Oj. Nie łap mnie za słówka i wchodź ,bo cię wyślę do tej recepcjonistki.
-Dobra. Dobra. Dobra. Już wchodzę.-zamknęłam drzwi i widzę...widzę jak Kot leży na łóżku. W butach!
-Zjaź i do łazienki się myć! I to już! -No dobra. Ale...
-Rzadnego ale! Już do łazienki.
-Okay.
-Stop! Ja idę!
-To idź. Panie przodem.
-Dziękuję. Tylko nie zaśnij ,bo i tak cię obudzę i to brutalnie. -pogroziłam mu palcem ,a ten się uśmiechnął i wlepił nos w iphon'a. Na cholerę im te iphony? Ja nigdy ludzi nie zrozumiem. Dobra. Sama bym chciała takiego iphona... Tata chciał mi kiedyś kupić ,ale nie chciałam. Co mnie podkusiło ,żeby mu odmówić? A no tak! Zapomniałam. Byłam na niego strasznie zła ,bo...nie chciał mi nowego roweru kupić. Tak miałam, 17 lat. I co z tego?! Ja chciałam ten rower ,a nie jakiegos iphona! Ale mój kochany Samsung mi wystarczy. Oczywiście ,że jest z tych nowszych I oczywiscie ,że jest wielki. Ale nie rozmawiamy o moim telefonie. Dobra czas się umyć. Otworzyłam okno ,ale po chwili je zamknęłam ,bo mi się zimno zrobiło ,a ja nie lubię jak mi jest zimno! Rozebrałam się. Weszłam pod prysznic. Siedziałam tam z jakieś czterdzieści minut. Nie dlatego ,że jestem jakaś walnięta na punkcie czystości czy coś. Ale dlatego ,że byłam cieplutka woda i szkoda mi było wychodzić. Ale przypomniałam sobie o Maćku ,który też musi się umyć. Brudnego nie wpuszczę na moje łóżeczko. Tak dobrze to nie ma. I wycieram się i miałam zamiar się ubrać ,ale...nie wzięłam piżamy. Świetnie. Jeszcze pomyśli ,że ja jakaś niewyżyta i specjalnie w samym ręczniku i turbanie na głowie przed nim paraduję. Świetnie. Oklaski proszę. Ale no dobra. Wstydź się nie mam czego. Skromna też jestem bardzo. Nie ma co.
-Siemanko leniu! -miło przywitałam Kota ,który nadal siedział w telefonie ,ale gdy mnie zobaczył to go z lekka zatkało ,aż telefon puścił. Nie wierzę! Proszę Państwa pan Maciej Kot puścił swój telefon. Tego jeszcze nie było.
-Nie martw się ja tylko po moją pidżamkę przyszłam. Spokojnie. Nie ekscytuj się tak ,bo się podniecisz i będzie namiot.-roześmiałam się w duchu ,żeby tak mu w twarz nie buchnąć. Przesłałam mu buziaka w powietrzu i poszłam do łazienki. Szybko się ubrałam.
-I jak wyglądam? Oczywiście ,że bosko.-nawet nie dałam mu dać odpowiedzieć.A ten zaśmiał się i poszedł do łazienki. No dobra. Bądźmy szczerzy. Maciuś nasz jest przystojny. Nie powiem. Ale jakby miał jeszcze dołeczki to normalnie ideał. Ale ideałów nie ma i trzeba się zadowolić Maciejem bez dołeczków. Nad czym bardzo ubolewam ,ale no niestety. Jak to mówią nie można mieć wszystkiego w życiu. Ale zawsze można pobawić się iphonem Mruczka. Ups... Jednak nie. Pacan ma hasło. I jeszcze łóżko rozwalił. A rano ścieliłam je tylko...godzinę. No co duże jest. I na cholerę im tyle poduszek?! Do domu by sobie wzięli, a nie tak tyle dają. Ale no cóż. Trzeba się wyspać ,bo jutro pierwszy konkurs, ale to jak Maciejowaty wyjdzie.
*Andi*
Sobie siedzimy u Freunda i Freitaga w pokoju. My to znaczy: ja, Freund, Freitag, Kraus, a resztę wywiało.
-Słuchajcie. Opowiem wam kawał!
-No dawaj Richi czekamy.-powiedziałem bez większego entuzjazmu. A dlaczego? Odpowiedź nasuwa się sama. Jego żarty nikogo nie śmieszą. Nawet moją babcię która śmieje się ze wszystkiego, no prawie wszystkiego.
-Co robi Prevc na randce?
-Co?
-Na pewno nie jest na niej.-i śmieję się jak idiota. A zapomniałem on nim jest. I to miało być takie śmieszne. Richard serio?! To jest ten twój kawał serio?
-To ten kawał?
-No tak.
-Aha.-Freund chyba załamał się poczuciem humoru kolegi z pokoju. A właściwie jego brakiem.
-Mam jeszcze kilka!-i skąd w nim taki entuzjazm?! Szkoda Severina, bo musi mieć z takim Freitagiem pokój. On serio jest Julią?! Co ta moja siostra w nim widzi?! No błagam! Ona jest ślepa czy co?!
-Słuchajcie mam newsa. Lepiej usiądźcie ,bo padniecie.
-Mamy nadzieję ,że jest lepszy niż kawały Freitaga.
-Dzięki Sev. Nie ma co liczyć na wsparcie kolegi z pokoju.
-Nie ma za co. Mów Markus!
-A więc... -Nie zaczyna się zdania od "A więc"-przerwałem mu.
-Oj. Cicho Welli.
-Mów już.
-U Polaków podobno była jakaś awantura i Kot podobno dostał niezłą bombę od dziewczyny Zni...Zni..Zni...
-Zniszczoła.
-Właśnie. Dzięki. A potem jeszcze od Żyły ,bo to jest podobno siostra jego żony ,a potem jeszcze od Stocha. I siedział na korytarzu z Gretą, bo reszta śmiertelnie na niego obrażona jest. A na koniec dostał od Schlierenzauera i od tamtego momentu ,czyli od jakiś dwóch, trzech godzin ślad po nim zaginął. I nikt nie wie gdzie on jest.
-A nie mogą do Grety zawdzonić? Może ona wie gdzie on jest?
-Dzwonią ,ale nie mogą się dodzwonić. I teraz Poloczki się denerwują strasznie. I jeszcze ojciec Kota dzwnonił do nich i ma przylecieć, bo jego kochanego synka nie ma. A Zni...Zni...Zni...
-Zniszczoł.
-Właśnie. Dzięki. I ta jego dziewczyna zaryczani na korytarzu się włóczą. Znaczy się ona.
-Gosia.-wtrąciłem.
-Co?
-Gosia. Tak ma na imię.
-A spoko. Dzięki.
-I się do siebie nie odzywają. No i podobno wszystko wina jest Kota.
-To nam się porobiło u tych Polaczków.
-O kurwa!-nie wierzę Freund przeklina. Czemu nikt tego nie nagrał? -On na 100% siedzi u niej. I pewnie on poszedł się umyć, a ta zasnęła i nie odbiera. A on nie odbierze, bo się boi, że mu się dostanie za to co zrobił.
-Severin?
-Co? -Ty chyba się z powołaniem pomyliłeś.
-Od zawsze lubię rozwiązywać zagadki.
-Hobby? -Chyba.
-Dobra. Idź do tego ich trenera i mu to powiedz.
-Dobra. Dobra. Już idę.Albo wiecie co? Ja nie będę robił z siebie idioty! Nigdzie nie idę!

****
Tadaaaam!
Przepraszam, że dopiero dzisiaj, ale miałam problemy z internetem.

Misia proszę rozdział dla Ciebie.
Tak bardzo chciałaś romans z Klimkiem ,więc proszę bardzo.
Może nie jest on taki jak byś tego oczekiwała, ale jest. ^^

Pozdrawiam i Zapraszam do czytania.
GosiaczeK

          CZYTASZ=KOMENTUJESZ

poniedziałek, 9 lutego 2015

9.Urodziny Julii ,czyli robi się ciekawie-część 2.

*Julia*
-Greta kochanie moje! Już jesteś!-przytuliłyśmy się.-Gdzie twoja mama? Jak podróż? Na ile przyjechałaś? Wiesz ,że Monica tu jest? I Freitag też?!
-Spokojnie powoli. -zaśniała się. Chyba za dużo tych pytań zadaję.
-Dobrze ,dobrze. Przepraszam. Pewnie jesteś zmęczona po podróży. Richard cwelu chodź tu!
-Czego się drzesz kobieto? O Greta! Co ty tu robisz? - jego mina mogła być jeszcze głupsza? A no tak to Freitag. Każda mina mówi o tym jaki on jest głupi.
-Byś się z nią przywiatał ,a nie patrzysz na nią jak na kibel podczas biegunki. -wreszcie raczył ją przywitać. Ej! Chwila czemu ją obkręca do okoła? Mi tak nie robi! Ktoś tu chyba zazdrosny. Co to to nie. O Richarda? To był dobry żart. Dawno się tak nie uśmiałam. Dawaj jeszcze raz! No może troszkę jestem.
-Dobra. Macie zamiar tak się witać? Czy wchodzicie?
-Ktoś tu jest zazdrosny.
-O ciebie Richi? Chiałbyś chłopie.- tak ,bo na pewno ci powiem. Tak , Richardku jestem o ciebie zazdrosna. Jeszcze czego!
-I tak wiem ,że jesteś.-powiedział mi na ucho i wszedł do środka.
-Ma rację?
-A sama nie wiem. Chodź nie będziemy marznąć. Uwaga na Monicę. Jak przytulisz Andiego to będzie ciekawie. Freitag pewnie będzie się tarzał po podłodze i będzie bliski uduszenia. Richard!
-Tak zazdrośnico?
-Nie jestem zazdrodna!-tupnęłam nogą. O! Nie bywałe Freitag myśli. Niech mnie ktoś uszczypnie. Ciekawe kiedy mózg zacznie mu się dymić?-zabieraj walizkę Grety do mojego pokoju.
-Tak jest Królowa Julio ma!
-Ile to ćwiczyliście?
-Wcale.
-Nie wierzę.
-To uwierz.
-Greta? -i jest mój brat! Gdzie modelka? Rihard szybko ,bo nic nie zobaczysz?
-Andi?- Richard szybko...
-Ślicznie wyglądasz.- oni chyba na Freitaga czekają.
-Ty też dobrze wyglądasz.- hahahahhahahah! Modelka ma chyba zawieszenie. Richi szybkooo...o już lezie. Wygląda jakby biegł maraton.
-Ale ty lepiej jak zawsze.- przytulił ją. Andi przytulił Gretę. Greta Andiego.
Monica czerwona ze złości. Zaraz wybuchnie. Richard nie może oddychać. Nadal się przytulają. Modelka bliska wybuchu. Richard spadł ze schodów. Chyba nic mu nie jest ,bo nadal się turla. Jak dobrze ,że to nagrywam.
-Ekhem...-co za podła tarantula. Richard chyba się dławi śmiechem. Ale nadal się turla. Andi dlaczego ją puściłeś i podszedłeś do SBTZBD? A ten skrót to Freund wymyślił. SWTZBD- Super Brzydka Tarantula Z Brudną Dupą.
To Sev wymyślił. Wczoraj. Na treningu. Freitag wysłał mi raport z treningu ,bo polazła tam. Ma się szpiega...
-Greta to Monica moja....dziewczyna.
Monica to Greta moja...moja...-Richard nadal się turla. A Adni myśli kim jest dla niego Greta.
-To moja...moja...moja...
-Co twoja?
-Moja....moja...moja....moja...-teraz to z Richardem się turlamy ze śmiechu razem. Mój brat chyba nigdy nie miał głupszej miny. Błagam niech nikt tego nie przerywa!
-Moja....moja....moja....-serio?! Ty to chyba specjalnie robisz.
-Moja...moja...
-Przyjaciółka Julii.-Greta coś ty zrobiła?! Andi miał się dalej zacinać. Tarantula miała wybuchnąć. A ty się nadal powstrzymywać by nie przytulić Andreasa. No i po co to zrobiłaś? Po co?
-No dobra Greta chodź do kuchni. Pewnie głodna jesteś.- mama też to chyba widziałaś ,bo się śmieje. Eee...chwila. Czemu ja leżę na Freitagu?
-Złaź ze mnie cepie!
-Ale to ty na mnie leżysz!
-I co z tego! Masz ze mnie zejść.
-Widać ,że jesteś siostrą Wellingera.
-Czy ty mnie obrażasz?! -powiedziałam jednocześnie z Andreasem...

*Andi*
Hymm...to nieźle się zaciąłem. Ale tak swoją drogą to co ja jej miałem powiedzieć ,bo ja nie wiem kim ona dla mnie jest. A Julia z Richardem to chyba by się udusili ze śmiechu. Richard spadł ze schodów. Sam chciałem się z tego śmiać ,ale Monica zaraz by powiedziała "Andreasku nie wolno śmiać się z ludzi niedorozwniętych psychicznie i fizycznie" i pewnie by kręciła tym jej pustym łbem i machała tymi łapskami.
Jak ona mnie wkurza! Na cholerę ja się na to zgadzałem?! Za godzinę impreza urodzinowa Julii. Będzie ciekawie...

*Greta*
-No i gdzie ta twoja mama jest?
-Moja mama jest u mojej babci.
-A tata?
-Pracuje.
-Ale serio chciało mu się wyjeżdżać do Berlina?
-Na to wygląda. Ale od kiedy jesteśmy tam. Czyli 3 tygodnie. Bardzo często są awantury. Codziennie są.
-Ale jak to?!
-Mama coś wie ,ale mi nie powie.
-Ale wiesz o co chodzi?
-Nie wiem. Ale nie długo się pewnie dowiem.
-Aha. Wiesz ,że Richi spadł ze schodów?
-A ty się na mnie położyłaś!
-Przypadkiem!
-Jasne. Jasne. Chciałbyś Richardku!
-Ri... Co?-wypluł sok na jej poduszkę. Będzie krzyk.
-Richardku! Słyszysz?! Jak mogłeś opluć moją poduszkę?! I co ty robisz na moim łóżku?! Nie możesz na nim leżeć! Powiedziałam Richardku! Bo kocham cię jełopie zazsrany! Myślisz ,że bez powodu cię tak wyzywam?! Jeśli tak uważasz to jesteś idiotą! Największym jełopem na...-pocałował ją. Chwila. Stop. Ona go kocha. On ją całuje. Czyli pewnie będą razem. Muszę pomyśleć chwilę.
Jak ich nazwać?  Dobra. Później coś wymyślę.
-Ej Richardki wiecie co?- odskoczyli od siebie jak poparzeni. Chyba ktoś tu o mnie zapomniał...
-Co byś chciała kochana nasza Greto?
-Chciałabym się przeprać ,bo zostało jakieś 45 minut.
-Faktycznie Richard wynoś się.
-Jak dostanę buziaka.
-Zaraz dostaniesz ,ale kopniaka.
-A przed chwilą chciałaś mnie...-spotkał morderczy wzrok Julii i chyba się przestraszył ,bo pomachał i wyszedł. Szkoda chłopaka ,bo będzie go terroryzować.
-Co się tak na mnie patrzysz?
-Nie nic. Szkoda mi Richiego.
-Czemu niby?
-Będziesz go terroryzować.
-Ale zabawne. -prychnęła i rzuciła we mnie poduszką. ale nie dostałam. Buahahahah.
-Ale to nie miało być zabawne. Co ubierasz?
-Muszę pomyśleć.
-To może potrwać chwilę.
-Jesteś wredna.
-Wiem kochanie. -powiedziałam podchodząc do Julii która wpatrywała się w swoją szafę.
-I co ja mam ubrać?
-Co ty na to?
-Aaaaa! Kocham cię!- przytuliła mnie uradowana. A właściwie to prawie udusiła. -A ty co ubierasz?
-Hymm,..hymm... I jak?
-Bosko! Andi chyba padnie ,a modelka wybuchnie!
-To tylko trzeba się pomalować.
-I uczesać.
-No tak zapomniałam.

*Andi*
-I co masz coś? Od godziny grzebiesz w tej walizce.
-Prawdziwa kobieta tak ma.-Grecie szybko to schodziło. Czyli Greta nie jest prawdziwą kobietą?
-Aha. Masz coś?
-Jeszcze nie! Ile razy mam ci mówić?!
-I czego się tak drzesz?
-Freitag? Czego tutaj szukasz?
-Na pewno nie ciebie.
-Pfff...Mam! - emm...em...
-Skąd masz ten kapelusz?!
-W walizce miałam.
-Na cholerę ci ten kapelusz?!
-Kapelusze są teraz modne idioto!
-Zastanawiam się jaką trzeba być idiotką ,żeby zabrać kapelusz na imprezę urodzinową.
-Pfff...
-Ty tu nie prychaj ,bo ty nie jesteś koniem. Ale w sumie twoje uzębienie. Można mieć wątpliwości. Andi co ty na to?
-Może trochę.-  wyszła i trzasnęła drzwiami.
-Nie długo przez nią nie będziecie mieli drzwi w tym domu.
-A weź już nic nie mów.
-Ile jeszcze musisz z nią być?
-Jeszcze z jakieś 3 tygodnie.
-W coś ty się wpakował młody?
-Sam już nie wiem. Jestem idiotą.
-I to jakim.
-Przynajmniej w jednym się zgadzamy, a teraz dupsko podnieś i idziemy na dół.

*Jakoś koło północy*
-Marinus?
-Ona serio ci się podoba?-zapytał niekoniecznie trzeźwy Freund.
-Chyba tak. Może przez to ,że jestem pjany. Ale mi się podoba.
-To idź zagadaj.
-Ale Andreas to jest twoja dziewczyna?!
-I co z tego. Idź zagadaj. Chyba jej się spodobałeś.
-W takim razie. Marinus przystojny-zabawny-inteligenty-podrywacz Kraus idzie na polowanie.
-To idź.
-Idziemy bliżej.
-Szybko. Ale tak ,żeby się skapowali.
-Cicho zaczyna.
-Hej wróżko może chciałabyś przejechać się na moim jednorożcu. -hahahhahhahh co?!
-Eee...
-A może poszukujesz Kena Barbie?-Sev z Richim duszą się ze śmiechu. Dobra ja też.
-Eee....może innym razy.
-I co? Nie podobam jej się.
-Ona jest nieśmiała. Dlatego.
-Właśnie Marinus. Jest nieśmiała.
-A teraz dobranoc panom.
-Chyba żartujesz sobie?!
-Nie. Dobranoc. Cześć.
 
                        *************
Bum! Tssss....
I urodziny Julii na tym się kończą.
Podoba mi się ten rozdział.
Kończony o godzinie 1:54
Dobra to następny rozdział zaczęty już jest ,więc będzie szybko. Pewnie jutro będzie...

Zapraszam do czytania:
GosiaczeK :*

            CZYTASZ=KOMENTUJESZ

sobota, 7 lutego 2015

8.Urodziny Julii ,czyli robi się ciekawie.- część 1

*Greta*
Jadę właśnie do Julii na jej urodziny. Miały być tydzień temu  ,ale biedna zachorowała na zapalenie oskrzeli.
Czasem jeszcze pokaszle ,ale już jest z nią dobrze. Ale najbardziej obawia mnie to ,że Andi będzie. Sam Wellinger mi nie przeszkadza.  Przeszkadza mi nowa dziewczyna Wellingera. Ma na imię Monica. Podobno jest jakąś modelką. Ale z tego co mi Julka opowiadała to jakoś urodą nie grzeszy i wredna jest. Ale najdziwniejsze, że tylko dla sióstr Wellingera, a tak to taka milutka i słodziutka. Dziewczyny mówiły ,że to jakaś rodzina z prezesem związku. To nam się zrobiło ciekawiej.
- O czym tak myślisz córeczko?-zapytała mama spoglądając na mnie.
-A ta dziewczyna Andreasa nie daje mi spokoju. -powiedziałam patrząc za okno samochodu.
-Nie przejmuj się nią. Mama WellinWellingerów powiedziała mi ,że jakaś dziwna i przesłodzona jest.
-A dziewczyny ,że jest dla nich wredna i chamska.
- O tym też mi mówiła.
- I żaba jest od niej ładniejsza.-powiedziałyśmy jednocześnie i wybuchłyśmy śmiechem.
- Mamo ja się chyba zdrzemnę.
-A to śpij tylko fotel odchyl i pasy odepnij ,bo się mi udusisz.
- Dobrze i ddobranoc.
-Dobranoc córeczko.

*Julia*
-Jak myślisz ile nasz Andreasek wytrzyma z naszą piękną Monicą?
-Źle to wymasz Freitag.
-Oj. Dobrze ,że nie słyszała.-i w tym momencie drzwi się otworzyły z takim impetem ,aż uderzyły z hukiem w ścianę.
-Drzwi chcesz wyłamać debilko?!
-Zamknij się Freitag!
-Jak dla Ciebie to pan Richard Freitag.
- Chciałbyś.
- Nie chciałbyś tylko tak frajerko!
-Czego tutaj szukasz? Bo po pierwsze na pewno nie urody ,bo omija Cię szerokim łukiem , Andi pojechał do sklepu , a szczęścia też tu nie znajdziesz.
- Masz zrobić coś ,żeby tej całej Grety tutaj nie było!
-Dla Ciebie pani Grety Schulz.-powiedział Richard jedząc jabłko.
- Zamkniesz się w końcu?!
-Nie , nie zamknie się. I zrobię wszystko ,żeby nie było Ciebie na tej imprezie.
-Chyba sobie żartujesz w tej chwili.
-A wyglądam jakbym żartowała?
Richi rzuć jabłko. A ty wyjdź z tego pokoju Monica.
-Źle to wymiasz suko.- i wyszła trzaskając drzwiami.
-Źle to wymiasz suko- naśladował ją Freitag wymachując rękami i machając głową.
-Wygladasz jak ona.
- Fuuuu...
- Richi?
-Hmmm...
-Co my z nią zrobimy?
-Nie wiem ,ale będzie ciekawie.

*Andi*
-O już wróciłeś mój mistrzu olimpijski!- nie no znowu zaczyna? Dlaczego to ja mam z nią być? I jeszcze udawać jaki to ja jestem w niej zakochany. Ale w domu jestem.
-Ile razy mam mówić ,że to nie ja jestem tylko Kamil Stoch?
-Pff...a co mnie jakiś Stoch obchodzi?!
-A powinien ,bo to nie byle jaki skoczek.
-Na pewno jesteś od niego lepszy ogóreczku. -teraz warzywny odwiedza?
-Ogóreczku?! I jesteś w błędzie moja droga. To jest jeden z najlepszych skoczków.
-Chyba w tej swojej Rumunii jest najlepszy foczko. - e co? Jaka Rumunia? Jaka foczka? Czym ja jej fokę przypominam?
-Nie Rumunia tylko Polska. I nie jestem foka.
-Z Polski?! Z Polski jest ten przystojny brunet. Jak mu tam? A już wiem! Pies!-eee? Jaki Pies? Skąd ona się wzięła?!
-Kot chyba.
-A właśnie o niego mi chodziło. Pies. Kot. Ale mi różnica.
-Ogromna różnica.
-O której jest ta impreza?
-O 20:30. A ty będziesz na niej?!
-No tak w końcu jestem twoją dziewczyną pomarańczko. -nie będę komentował tej pomarańczki.
-W co ja się wpakowałem. Głupia flądra.- powiedziałem pod nosem.
-Mówiłeś coś?
-Mówiłem jaka jesteś śliczna.
-Aha. To mów tak dalej. - ale ty jesteś głupia. Po co ja się zgadzałem na ten cały udawany związek. Miała być śliczna ,miła modelka. Jest modelka ale brzydka tylko wtedy gdy jest ciemno i nikt nie patrzy ,czyli nigdy.

                           **********
Taaaadaaaam!
No to mamy pierwszą część urodzin Julii.
Kolejna część będzie najpóźniej w poniedziałek.
Został mi ostatni tydzień ferii ,więc w następnym tygodniu mogą się pojawić 2/3 rozdziały. Ale niczego nie obiecuję.

Pozdrawiam i czekam na kolejny. 
GosiaczeK :*


CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Wice-Mistrz Świata Juniorów pozdrawia.  ^^