środa, 22 kwietnia 2015

11.Planica, czyli opaska na oczach.

*Greta*
Siedzimy sobie z Miśką pod skocznią i czekamy na Klimka. Znaczy ona czeka. Ja jej towarzyszę, bo nie chciało mi się samej w hotelu siedzieć. Tak samej. Gosi nie ma w Planicy, bo chora jest. Nie miała kiedy mieć tego zapalenia oskrzeli? Cały sezon zdrowa była, a jak mamy być w  Planicy to ta choruje. Oklaski dla niej. Nie wiem gdzie się szlajała i wolę nie wiedzieć. Miśka mówiła, że na nartach były i tamta podobno w jakąś zaspę się wbiła. Nie wiem jakim cudem. No dobra. Kiedy indziej o wygłupach Miśki i Gośki.
-Masz pozdrowienia od zdechlaka.
-Co?
-Gosia pozdrawia.
-Aha. Też ją pozdrów.
-Już?! Już?! Ona oszalała czy co?
-Co już?
-Ta małpa spać idzie. Oszalała chyba. Pisała jakieś pół godziny temu, że ją obudziłam.
-Chora jest.
-Ale jak ja jestem chora to nie śpię co kilka godzin co dwadzieścia minut.
-Ale najwyraźniej ona tak.
-Ona i tak wiecznie śpi. Czy chora czy nie to ona i tak śpi.
-Kto wiecznie śpi?- i Murańka zabierze mi Miśkę i będę się znowu nudzić. Buuu!
-Gosia. To wieczny śpioch!- pocałowała go w policzek. Ja chcę chłopaka! Buuu!
-A ty....-co ja? Nawet lepiej nie kończ.
-Nawet nie kończ, bo jak Ci coś zrobi to więcej nart nie założysz. Tylko ostrzegam.- przerwała mu Miśka. Chyba przesadziła. Trochę. No tak ciutkę. No dobra. Powiedziałam mu tak kiedyś i już zamach nawet wzięłam, ale Miśka przyszła w tamtym momencie i mu się upiekło. Miał szczęście. Ale jeszcze dostanie.
-To my już lecimy. Pa.
-Co? Aaa! Pa.
-Zobaczymy się po kolacji.
-Możliwe. Pa! - i odeszli. Odeszli w stronę słońca. W stronę słońca. Em...em...
-Coś tam, coś tam w stronę słońca. Darradadram tak bez grawiacji barararam.- dobra koniec tego dobrego. Śpiewanie
-Nie mam zielonego pojęcia co śpiewałaś co śpiewałaś, ale było to ładne.- usłyszałam za sobą. Przysięgam zabiję zaraz.
-Ile razy Wellinger mam ci mówić, że masz mnie nie straszyć, bo jestem gotowa zabić? A ciebie pierwszego.
-Oj, nie złość się już maluszku.
-Nie jestem maluszek!- tupnęłam nogą.
-Dobrze. Już dobrze bąbleku.- przytulił mnie.
-Uwielbiam jak mówisz na mnie bąbelek.
-Wiem. Dlatego to mówię.- zapomniałam chyba wspomnieć, że z Andim znów jesteśmy razem. Taka drobnostka malusia.


*Gosia*
Sobie spałam, aż tu ktoś bezczelnie mnie obudził dzwoniąc. Nie mają serca. Przynajmniej dla mnie...
-Halo? Kto mówi?-spytała z zamkniętymi oczami z głową na poduszce.
-To ja.
-Czyli?
-Ten, którego imienia nie wolno wypowiadać.
-A jaśniej nie można?
-A milej nie można?
-Człowieku, wybudziłeś mnie z fajnego snu. Ciesz się, że chociaż odebrałam.
-Chciałbym ci przypomnieć, że nasza umowa dobiegła końca.
-Co?! Jaka umowa? Tobie numery się nie pomyliły?
-Nie. Jestem tego pewna w 100%.
-Aha. A można wiedzieć jaka umowa?
-Ty chyba serio nie wiesz o co chodzi lub nie chcesz tego wiedzieć. Do rzeczy. wczoraj minął czas...
-Czas czego?
-Właśnie mi przerwałaś.
-Przepraszam.
-Czas do którego Greta miała zostawić Andiego.
-Ale ja się na nic z tobą nie umawiałam.
-Jesteś pewna?
-Tak.
-To chyba, wtedy serio pomyłka. Przepraszam. Śpij dalej. Cześć.
-Cześć?- to było dziwne. No nic. Idę spać dalej. Adios!

*Miśka*
-Klimek debilu! Gdzie ty mnie ciągniesz?
-Zaraz zobaczysz.
-Co mam zobaczyć?
-To!
-Ślicznie tutaj. Ale po co mnie tu przyprowadziłeś?
-Nie pamiętasz?- posmutniał.
-No tak. Nie pamiętam. Powiesz mi o co chodzi?
-Dzisiaj mija pół roku od kiedy jesteśmy razem.
-Klimek?
-Tak?
-Jesteś kochany!- przytuliłam go z całych sił, a Murańka się  zaśmiał, a po chwili pocałował.


*Andi*
-Stój tutaj i się nie ruszaj. Ja zaraz jestem.- stanąłem przed Gretą, która miała zawiązane oczy.
-Andi, ale ja nic nie widzę! A jak ktoś mnie potrąci?
-Nie bój się. Jesteś na chodniku. Nic ci się nie stanie.
-A mało to idiotów na drodze?
-Oj, już bądź cicho. i nie marudź. Zaraz jestem poczekaj. - wszedłem do sklepu przy którym się zatrzymalismy. Stała wkurzona. Tupała nogami. Zaśmiałem się pod nosem na ten widok.

***
No to plan A się skończył. Czas teraz na plan B.

*Andi*
Stałem przy kasie i płaciłem za  zakupy, gdy nagle usłyszałem huk. Wybiegłem szybko ze sklepu. I to co zobaczyłem zmroziło krew w moich żyłach. Leżała tam. Leżała w kałuży krwi z opaską na oczach. Podbiegłem do niej. Było już za późno. Moja kochana malutka Greta nie żyła. Mój bąbelek...

***
Plan B zakończony z sukcesem. Teraz czas na dalszą scenę tego przedstawienia.


                                  ****************************
Tak wiem. Już to słyszę. Jak mogłam itd. 
Szczerze? Ja sama nie wiem dlaczego.
Na samym początku zakładałam śmierć Wellingera.
Sama siebie zaskoczyłam taką decyzją.

CHCIAŁABYM WAM BARDZO PODZIĘKOWAĆ ZA PONAD 4700! JESTEŚCIE KOCHANI! DZIĘKUJĘ WAM BARDZO!

Pozdrawiam GosiaczeK ^^