Wpadłam tu ostatni raz, żeby Was poinformować o kilku sprawach!
1.Liczba wyświetleń!-nie sądziłam, że tylu Was mnie odwiedzi (stan na 19.06.2015 6468(!) )
2.Następna historia- zadecydowałam, że kolejną opowieścią, którą rozpocznę będzie o Stefanie Krafcie Przyjaciel Od Zawsze. Prolog oraz pierwszy rozdział mam gotowy, także jest to kwestia może nawet kilku dni kiedy wystartuję. I jednocześnie będę dodawać rozdziały o tutaj.
W roli głównej występują Gregor Schlierenzauer oraz Michael Hayboeck.
3.Najchętniej czytany rozdział- najchętniej czytanym rozdziałem, bo 497 razy Prolog
Chciałabym jeszcze raz Wam serdecznie podziękować, że byliście tu ze mną i czytaliście moje wypociny.
Pozdrawiam
GosiaczeK
piątek, 19 czerwca 2015
poniedziałek, 15 czerwca 2015
Epilog, czyli Klimek w kierpcach oraz łzy szczęścia i jeszcze więcej.
*cztery miesiące później*
*Gosia*
Jedziemy z Miśką i Gretą odebrać suknię ślubną Miśki. I jeszcze kupić sukienki dla mnie i dla Grety. Już za tydzień te moje małe dzieciaczki mają ślub. Znaczy Dominika i Klimek to tak na prawdę nie moje dzieci, ale tak tylko mówię, bo mogę. Ale najważniejsze pytanie to gdzie te dwie debilki się podziały. Były tu jeszcze dwadzieścia minut temu. Mam nadzieję, że o mnie nie zapomniały...
*Miśka*
-Coś mi tutaj nie pasuje Greta.
-Mi też nie. Nie słuchać marudzenia.
-Gośka!- krzyknęłyśmy jednocześnie.
-Mamo zawracaj! Zapomniałyśmy o Gośce!
*Gosia*
-Nigdy wam tego nie wybaczę. Jak mogłyście o mnie zapomnieć?!
-Tak jakoś wyszło.
-Ja ci dam. Tak jakoś wyszło! Jak można zapomnieć o człowieku! Jeszcze zrozumiem jakby to był Klimek czy jakiś facet. Ale o mnie?! Jak mogłaś o mnie zapomnieć?!
-Możesz nie marudzić?- Greta chce mnie uciszyć? To przegięła. Jak jej pocisnę moją ripostą to jej gacie opadną!
-Nie!-
*dwie godziny później*
-Gośka zdecyduj się na coś w końcu!
-Nie!
-Greta już wybrała swoją! Tylko ty jak zawsze nie umiesz nic wybrać!
-To idźcie do domu. Ja sobie poradzę sama!
-Ale jesteś pewna?
-Tak. Żegnajcie!
-No dobra! Sama chciałaś. Ale potem nie marudź, że wyglądasz jak idiotka i debilka.
-Pa!
*tydzień później*
*Miśka*
-I gdzie jest ta głupia małpa Małgorzata?!
-Nie wiem. Pewnie jest u siebie i marudzi, że głupio wygląda głupio i twierdzi,że nie przyjdzie. Typowa Gośka.
-Ja ją zabiję jak nie przyjdzie!
-Spokojnie. Nie denerwuj się. Na pewno przyjdzie. Wie, że to jest bardzo ważny dla ciebie dzień i przyjdzie. Nawet jak będzie uważała, że wygląda jak krzyżówka krokodyla, goryla i kaczki.
-Mam nadzieję.
-Spokojnie ślicznie wyglądasz.
-Wiem. Ty też ślicznie. Ale gdzie jest ta debilka?!
-Nie wiem. Ona jest nienormalna. Ale zaraz powinna być. A jak nie to zrobimy jej wjazd na ten jej domek i wyciągniemy siłą.
-Kogo macie zamiar wyciągnąć siłą?
-Jezu! Gośka! W końcu jesteś! -rzuciłyśmy się na nią, aż się przewróciła.
-Ej! Fryzurę mi popsujecie i przy okazji sobie. Wstawajcie ze mnie, bo się wścieknę!
-Już! Już! Gośka ja myślałam, że ty nie przyjdziesz.
-Miśka czy ty oszalałaś?! Miałabym nie przyjść na twój ślub? Jaja sobie ze mnie robisz?!
-Ale ja na prawdę myślałam, że ty nie przyjdziesz.
-Przecież jakbym nie przyszła to byś mnie za włosy wywlokła i to jakbym była nawet w samym ręczniku! A potem byś mnie zabiła.
-No tak byś zginęła. Z tym się zgodzę. Małgocha?
-Nie znoszę jak tak do mnie mówisz.
-Wiem. Ale chciałabym ci powiedzieć, że masz śliczną sukienkę. I cała ślicznie wyglądasz.
-A dziękuję, dziękuję. A teraz się zbieraj, bo twoje autko podjechało.
-Jakie?!
-Zobacz sama.
-Czy ten człowiek oszalał?
-Czemu miał oszaleć?
-No zobacz co to za samochód podjechał.
-Miał załatwić? Załatwił. Czego się czepiasz?
-Ale no...
-No co?
-Nic. Już nic.
-Kochanie jesteś gotowa?- a ten to kiedy tutaj wszedł? Jasne, że nie jestem gotowa! Chcę do domu! Nigdzie nie jadę. Wypieprzaj mi z tego mojego domu. Niech twoje nogi w tych kierpcach nigdy nie przekroczą progu tego domu! Wynoś się stąd.
-Tak.- nie ma to jak asertywność ze swoją własną głową.
*w trakcie ceremoni*
*Gosia*
-Patrz kto się spóźnił!-powiedziałam szeptem do Grety.
-Kto to jest?
-Nie wiesz kto to jest? A ty mu powiedziałaś, że ty żyjesz prawda?- błagam niech ona powie, że mu powiedziała.
-Tak jakby mi się zapomniała. - ja się chyba przesłyszałam?!
-Jak mogłaś zapomnieć powiedzieć facetowi, którego kochasz, powiedzieć, że żyjesz. Przecież jak on się cię zobaczy to dostanie zawału.
-Dziewczyny. Ciszej trochę. Ja tu ślub mam. -
-Już. Już. Przepraszamy.- i na tym zakończyła się nasza rozmowa, bo trzeba było wstać, bo miała rozpocząć się ceremonia. I tak oczywiście, że będę płakać. I tak oczywiście nie mam tuszu wodoodpornego. Będę pływać. Miśka postanowiła mieć dwie druhny na wszelki wypadek. Jakby któraś miała zemdleć.Uważała, że to ja stracę przytomność. Cała Dominika. Chyba kręci mi się w głowie. A może miała rację, żeby wziąć dwie druhny...
*Miśka*
Wiedziałam. Wiedziałam, że ta wariatka straci przytomność. Wiedziałam. Ja ją kiedyś uduszę. Ale nie teraz, bo mam teraz weselę. Znaczy się ja i Klimek mamy.
-Małgorzato nasza droga co masz na swoje usprawiedliwienie. Dlaczego zemdlałaś nam?
-Bo nic nie jadłam.
-Że co?! Nie jadłaś nic przez...O której wstałaś?
-Po ósmej.
-Nie jadłaś nic od ósmej do szesnastej?! Przecież to jest dziewięć godzin! Czy ty kobieto oszalałaś?! Jesz tu i teraz przy mnie. Ani ja się nie ruszam, ani ty do póki nie zjesz wystarczającej ilości jedzenia. Wystarczającej moim zdaniem, a nie twoim.
-Niech ci będzie.
*Greta*
-Andreas możemy pogadać?
-Jeśli musimy.
-Jesteś na mnie zły?
-Nie. Nie jestem zły. Jest mi przykro. Strasznie mi przykro. Sądziłem, że ty na prawdę mnie kochasz. Ale skoro nawet mi nie powiadomiłaś, że żyjesz to ja...nie wiem co mam o tym myśleć. I dziewczyny też mi nie powiedziały.
-Dziewczyny były przekonane, że ty wiesz.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?
-Ja...ja...ja się bałam. I dowiedziałam się, że..
-Czego się bałaś? Czego się dowiedziałam.
-Dowiedziałam się od mojego taty, że ty masz nową dziewczynę i jest z tobą w ciąży i planujecie ślub. I bałam się usłyszeć to od ciebie.Lub co gorsza będziesz to ukrywał przede mną. Dlatego ci o tym nie powiedziałam. -po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
-Twój tata ci tak powiedział?!
-Tak. Ja...ja przepraszam Andi. Ja...ja...ja...-i tak o to w tym momencie pan Wellinger zatrzymał moje jąkanie pocałunkiem.
-E kochasie! - ciekawe kto był na tyle bezczelny, żeby przerywać tą romantyczną scenę...
-Czego niejadku?
-Bardzo zabawne. Będzie rzucanie kwiatełkami! Szybko! Szybko!- zaczęła skakać jak wariatka, którą jest. Zaczęłam się śmiać.-No chodź! Szybko!- i nim się obejrzałam Wellinger zaciągnął mnie do sali.
Muzyka gra, aż tu nagle ucichła i Miśka rzuciła kwiatami. I kto złapał? Ciotka Miśki. Kobieta o sporych gabarytach koło sześćdziesiątki. Ona stała między mną, a Gośką. Wbiła się między nas dwie i nawet nie zapytała czy może. I w sumie to dobrze. Ale teraz czas na to, aby Klimek rzucił...krawatem?! Skąd on wziął krawat?! No nie ważne. Ważniejsze kto złapał. A tym osobnikiem, który złapał był niejaki Andreas Wellinger. I tak o to cała sala płakała ze śmiechu. No oczywiście z wyjątkiem przerażonego Wellingera i starej ciotki cieszącej się, że przypadł jej młody chłopak.
**********************
I tak o to kończymy ten epilog.
Z ciężkim sercem pisałam ten epilog.
Ale kiedyś trzeba skończyć.
Dziękuję bardzo za ponad 6000 (!) wyświetleń i za to, że czytaliście te moje wypociny.
Serdecznie dziękuję:
*Mojej walniętej debilce Miśce, która mnie poganiała i opieprzała, że się lenie.
*Anette15 która przybywała do mnie zawsze z poślizgiem.
*Marzycielllce, która nie była zbyt długo tutaj, ale sprawiała u mnie uśmiech zdjęciem uśmiechniętego Wellingera (tak wiem trochę masło maślane)
*Kolorowej Bieli, która czasem zapominała powiadomić mnie o nowym rozdziale.
Chciałabym podziękować również tym, którzy czytali, lecz nie komentowali oraz tym, którzy tu przybędą po zakończeniu tego bloga.
Zapraszam Was na nowe blogi, które wystartują miej więcej w podobnym czasie i najprawdopodobniej w wakacje.
The Heart Wants What It Wants
Przyjaciel Od Zawsze
*Gosia*
Jedziemy z Miśką i Gretą odebrać suknię ślubną Miśki. I jeszcze kupić sukienki dla mnie i dla Grety. Już za tydzień te moje małe dzieciaczki mają ślub. Znaczy Dominika i Klimek to tak na prawdę nie moje dzieci, ale tak tylko mówię, bo mogę. Ale najważniejsze pytanie to gdzie te dwie debilki się podziały. Były tu jeszcze dwadzieścia minut temu. Mam nadzieję, że o mnie nie zapomniały...
*Miśka*
-Coś mi tutaj nie pasuje Greta.
-Mi też nie. Nie słuchać marudzenia.
-Gośka!- krzyknęłyśmy jednocześnie.
-Mamo zawracaj! Zapomniałyśmy o Gośce!
*Gosia*
-Nigdy wam tego nie wybaczę. Jak mogłyście o mnie zapomnieć?!
-Tak jakoś wyszło.
-Ja ci dam. Tak jakoś wyszło! Jak można zapomnieć o człowieku! Jeszcze zrozumiem jakby to był Klimek czy jakiś facet. Ale o mnie?! Jak mogłaś o mnie zapomnieć?!
-Możesz nie marudzić?- Greta chce mnie uciszyć? To przegięła. Jak jej pocisnę moją ripostą to jej gacie opadną!
-Nie!-
*dwie godziny później*
-Gośka zdecyduj się na coś w końcu!
-Nie!
-Greta już wybrała swoją! Tylko ty jak zawsze nie umiesz nic wybrać!
-To idźcie do domu. Ja sobie poradzę sama!
-Ale jesteś pewna?
-Tak. Żegnajcie!
-No dobra! Sama chciałaś. Ale potem nie marudź, że wyglądasz jak idiotka i debilka.
-Pa!
*tydzień później*
*Miśka*
-I gdzie jest ta głupia małpa Małgorzata?!
-Nie wiem. Pewnie jest u siebie i marudzi, że głupio wygląda głupio i twierdzi,że nie przyjdzie. Typowa Gośka.
-Ja ją zabiję jak nie przyjdzie!
-Spokojnie. Nie denerwuj się. Na pewno przyjdzie. Wie, że to jest bardzo ważny dla ciebie dzień i przyjdzie. Nawet jak będzie uważała, że wygląda jak krzyżówka krokodyla, goryla i kaczki.
-Mam nadzieję.
-Spokojnie ślicznie wyglądasz.
-Wiem. Ty też ślicznie. Ale gdzie jest ta debilka?!
-Nie wiem. Ona jest nienormalna. Ale zaraz powinna być. A jak nie to zrobimy jej wjazd na ten jej domek i wyciągniemy siłą.
-Kogo macie zamiar wyciągnąć siłą?
-Jezu! Gośka! W końcu jesteś! -rzuciłyśmy się na nią, aż się przewróciła.
-Ej! Fryzurę mi popsujecie i przy okazji sobie. Wstawajcie ze mnie, bo się wścieknę!
-Już! Już! Gośka ja myślałam, że ty nie przyjdziesz.
-Miśka czy ty oszalałaś?! Miałabym nie przyjść na twój ślub? Jaja sobie ze mnie robisz?!
-Ale ja na prawdę myślałam, że ty nie przyjdziesz.
-Przecież jakbym nie przyszła to byś mnie za włosy wywlokła i to jakbym była nawet w samym ręczniku! A potem byś mnie zabiła.
-No tak byś zginęła. Z tym się zgodzę. Małgocha?
-Nie znoszę jak tak do mnie mówisz.
-Wiem. Ale chciałabym ci powiedzieć, że masz śliczną sukienkę. I cała ślicznie wyglądasz.
-A dziękuję, dziękuję. A teraz się zbieraj, bo twoje autko podjechało.
-Jakie?!
-Zobacz sama.
-Czy ten człowiek oszalał?
-Czemu miał oszaleć?
-No zobacz co to za samochód podjechał.
-Miał załatwić? Załatwił. Czego się czepiasz?
-Ale no...
-No co?
-Nic. Już nic.
-Kochanie jesteś gotowa?- a ten to kiedy tutaj wszedł? Jasne, że nie jestem gotowa! Chcę do domu! Nigdzie nie jadę. Wypieprzaj mi z tego mojego domu. Niech twoje nogi w tych kierpcach nigdy nie przekroczą progu tego domu! Wynoś się stąd.
-Tak.- nie ma to jak asertywność ze swoją własną głową.
*w trakcie ceremoni*
*Gosia*
-Patrz kto się spóźnił!-powiedziałam szeptem do Grety.
-Kto to jest?
-Nie wiesz kto to jest? A ty mu powiedziałaś, że ty żyjesz prawda?- błagam niech ona powie, że mu powiedziała.
-Tak jakby mi się zapomniała. - ja się chyba przesłyszałam?!
-Jak mogłaś zapomnieć powiedzieć facetowi, którego kochasz, powiedzieć, że żyjesz. Przecież jak on się cię zobaczy to dostanie zawału.
-Dziewczyny. Ciszej trochę. Ja tu ślub mam. -
-Już. Już. Przepraszamy.- i na tym zakończyła się nasza rozmowa, bo trzeba było wstać, bo miała rozpocząć się ceremonia. I tak oczywiście, że będę płakać. I tak oczywiście nie mam tuszu wodoodpornego. Będę pływać. Miśka postanowiła mieć dwie druhny na wszelki wypadek. Jakby któraś miała zemdleć.
*Miśka*
Wiedziałam. Wiedziałam, że ta wariatka straci przytomność. Wiedziałam. Ja ją kiedyś uduszę. Ale nie teraz, bo mam teraz weselę. Znaczy się ja i Klimek mamy.
-Małgorzato nasza droga co masz na swoje usprawiedliwienie. Dlaczego zemdlałaś nam?
-Bo nic nie jadłam.
-Że co?! Nie jadłaś nic przez...O której wstałaś?
-Po ósmej.
-Nie jadłaś nic od ósmej do szesnastej?! Przecież to jest dziewięć godzin! Czy ty kobieto oszalałaś?! Jesz tu i teraz przy mnie. Ani ja się nie ruszam, ani ty do póki nie zjesz wystarczającej ilości jedzenia. Wystarczającej moim zdaniem, a nie twoim.
-Niech ci będzie.
*Greta*
-Andreas możemy pogadać?
-Jeśli musimy.
-Jesteś na mnie zły?
-Nie. Nie jestem zły. Jest mi przykro. Strasznie mi przykro. Sądziłem, że ty na prawdę mnie kochasz. Ale skoro nawet mi nie powiadomiłaś, że żyjesz to ja...nie wiem co mam o tym myśleć. I dziewczyny też mi nie powiedziały.
-Dziewczyny były przekonane, że ty wiesz.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?
-Ja...ja...ja się bałam. I dowiedziałam się, że..
-Czego się bałaś? Czego się dowiedziałam.
-Dowiedziałam się od mojego taty, że ty masz nową dziewczynę i jest z tobą w ciąży i planujecie ślub. I bałam się usłyszeć to od ciebie.Lub co gorsza będziesz to ukrywał przede mną. Dlatego ci o tym nie powiedziałam. -po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
-Twój tata ci tak powiedział?!
-Tak. Ja...ja przepraszam Andi. Ja...ja...ja...-i tak o to w tym momencie pan Wellinger zatrzymał moje jąkanie pocałunkiem.
-E kochasie! - ciekawe kto był na tyle bezczelny, żeby przerywać tą romantyczną scenę...
-Czego niejadku?
-Bardzo zabawne. Będzie rzucanie kwiatełkami! Szybko! Szybko!- zaczęła skakać jak wariatka, którą jest. Zaczęłam się śmiać.-No chodź! Szybko!- i nim się obejrzałam Wellinger zaciągnął mnie do sali.
Muzyka gra, aż tu nagle ucichła i Miśka rzuciła kwiatami. I kto złapał? Ciotka Miśki. Kobieta o sporych gabarytach koło sześćdziesiątki. Ona stała między mną, a Gośką. Wbiła się między nas dwie i nawet nie zapytała czy może. I w sumie to dobrze. Ale teraz czas na to, aby Klimek rzucił...krawatem?! Skąd on wziął krawat?! No nie ważne. Ważniejsze kto złapał. A tym osobnikiem, który złapał był niejaki Andreas Wellinger. I tak o to cała sala płakała ze śmiechu. No oczywiście z wyjątkiem przerażonego Wellingera i starej ciotki cieszącej się, że przypadł jej młody chłopak.
**********************
I tak o to kończymy ten epilog.
Z ciężkim sercem pisałam ten epilog.
Ale kiedyś trzeba skończyć.
Dziękuję bardzo za ponad 6000 (!) wyświetleń i za to, że czytaliście te moje wypociny.
Serdecznie dziękuję:
*Mojej walniętej debilce Miśce, która mnie poganiała i opieprzała, że się lenie.
*Anette15 która przybywała do mnie zawsze z poślizgiem.
*Marzycielllce, która nie była zbyt długo tutaj, ale sprawiała u mnie uśmiech zdjęciem uśmiechniętego Wellingera (tak wiem trochę masło maślane)
*Kolorowej Bieli, która czasem zapominała powiadomić mnie o nowym rozdziale.
Chciałabym podziękować również tym, którzy czytali, lecz nie komentowali oraz tym, którzy tu przybędą po zakończeniu tego bloga.
Zapraszam Was na nowe blogi, które wystartują miej więcej w podobnym czasie i najprawdopodobniej w wakacje.
The Heart Wants What It Wants
Przyjaciel Od Zawsze
Subskrybuj:
Posty (Atom)